Dziwny Przypadek Na Polowaniu. Opowieść Od Naszego Czytelnika

Wideo: Dziwny Przypadek Na Polowaniu. Opowieść Od Naszego Czytelnika

Wideo: Dziwny Przypadek Na Polowaniu. Opowieść Od Naszego Czytelnika
Wideo: POLOWANIE NA MUCHY - 1969 - CAŁY FILM PL 2024, Marsz
Dziwny Przypadek Na Polowaniu. Opowieść Od Naszego Czytelnika
Dziwny Przypadek Na Polowaniu. Opowieść Od Naszego Czytelnika
Anonim
Dziwny przypadek na polowaniu. Opowieść od naszego czytelnika - polowanie, leśnictwo, goblin
Dziwny przypadek na polowaniu. Opowieść od naszego czytelnika - polowanie, leśnictwo, goblin

Od naszych czytelników wciąż otrzymujemy historie o niezwykłych wydarzeniach. Możesz również wysłać swoją historię przez formularz zwrotny i zostanie opublikowany na stronie.

Stało się to w 1993 roku. Mieszkałem wtedy na Terytorium Nadmorskim w mieście Artem. Często chodził na polowanie do swojego przyjaciela we wsi Yasnoe (mieszkańcy Primorye dobrze go znają).

Nazwę mojego przyjaciela Aleksandra. Jego praca związana była z lasem, więc w lesie nie jest nieproszonym gościem, ale mile widzianym przyjacielem. Stało się to w Pashkeevskaya pad … Te miejsca są mi dość znajome.

Przybywając do Aleksandra, nie znalazłem go, ale była notatka „Przyjdź na zimę”. Chata zimowa została zbudowana przez Aleksandra na brzegu potoku. Przejdziesz, nie zobaczysz. Dzieje się tak, ponieważ wśród myśliwych wciąż są tandetni ludzie. Przyjdą, upiją się, wszystko zniszczą, a nawet spalą chatę. Musimy więc ukryć kwatery zimowe, aby nie przyciągały wzroku innych.

To jest wprowadzenie. Teraz sama historia.

Image
Image

Czas wynosił 2 godziny, może więcej. Droga jest znajoma. Przeczytałem notatkę, rzuciłem plecak i poszedłem. Miałem wtedy ze sobą psa. Cudowny pies, miał wiele dyplomów z dzika, jelenia, niedźwiedzia. Ogólnie rzecz biorąc, pies zwierzęcy. Nie zwracał uwagi na futra. Tak, była dla mnie niepotrzebnie.

Wszyscy myśliwi, spójrzmy prawdzie w oczy, są trochę kłusownikami. Państwo nam w tym pomaga. Ale kłusownik i kłusownik są różne. Jeśli ustrzeliłeś sarnę lub dzika i odszedłeś z nią, to jest to normalne, ale kiedy wezmą jedną licencję i wyrwą kilkadziesiąt, wykorzystując słabość pracy leśniczych lub ich błogosławieństwo, i to jest nierzadkie), są to kłusownicy.

Ogólnie przeniosłem się do kwater zimowych. Nie wiem, jak to się stało, ale droga, którą przeszłam kilkanaście razy, odwróciła mnie. Po drodze znalazłem wieczór. Nie szukałem wyjścia o zmierzchu, ale postanowiłem spędzić noc przy ognisku. We wrześniu w Primorye jest jeszcze ciepło nawet w nocy.

Mam martwe drewno, rozpaliłem ogień. Wybrałem miejsce w pobliżu spiętrzonego cedrine. I co? Wywrotka jest potężna, tył jest zakryty, a z przodu ogień. Pies jest w pobliżu i broń. Jaka szalona bestia się zbliża? A pies ostrzeże cię z góry. Podgrzał herbatę w dzbanku, bo strumień nie był daleko. Kroję chleb, kiełbaski. Zjadłem przekąskę. Myślę, że muszę się przespać.

Tylko nocą w lesie, jaki jest prawdziwy sen? A więc widoczność. Może jacyś zawodowi myśliwi będą się śmiać. Ale kiedy masz 2-3 osoby, sen jest spokojny i mocny. Ale kiedy jesteś sam, mimo że masz psa i broń, nie zasypiasz zbyt wiele, a więc drzemka z przerwami w zasypianiu. Mimowolnie wsłuchujesz się w każdy szelest nocnego lasu.

Ogólnie jedliśmy z psem. Zwinął się w kłębek po mojej prawej, a ja zaczęłam zasypiać. Nagle słyszę szelest listowia i nie jak bestia się porusza, ale jak człowiek chodzi. Myśliwi wiedzą, kroki są rozróżnialne i bardzo. A teraz dziadek wychodzi do ognia. Wysoki, czarny lub ciemnozielony płaszcz przeciwdeszczowy prawie do pięt (nie przyglądał się uważnie). Uderzyła go broda, nawet w świetle ognia widać było, że jest biała jak śnieg i długie włosy, prawie do ramion. Nie nosił kapelusza.

Cieszę się z każdej osoby w lesie w nocy, byłem zachwycony i nie myślałem, gdzie ktoś jest tutaj w nocy, ale bez broni. Ale wstał i zaprosił go do ognia. W dzbanku wciąż była połowa herbaty. Kiełbasa była chlebem. W plecaku jest zapasowy plastikowy kubek i łyżka (zawsze noszę go ze sobą na wszelki wypadek. Nie ciężki, ale zawsze przydatny). Usiądź, mówię, dziadku. Mieć trochę herbaty. Kiełbasy, chleb.

Mój dziadek usiadł na małym kawałku drewna, który był po mojej lewej stronie. Upadła z cedrem. Raczej spadając, wykręcił jej korzenie. Dziękuję, mówi. Ale nie znoszę twojego jedzenia, ale wypiję herbatę i podziękuję za chleb. Nalałem mu jeszcze trochę gorącej herbaty (czajnik stał przy ogniu i nie ostygł). Dał chleb i cukier. Dziadek nie wsypał cukru do kubka, zjadł kęs, głośno popijając herbatę i odgryzając kromki chleba.

Image
Image

Pytam go: po czym wędrujesz w nocy? On: Tak, mieszkam tu niedaleko i nie raz widziałem cię tu z twoim przyjacielem. Przyjeżdżasz, a on jest u mnie częstym gościem. Cała ta rozmowa wcale mi nie przeszkadzała. Ani jego sposób mówienia, ani fakt, że nas zna i mieszka gdzieś w pobliżu. Wtedy już myślałem - ale mój pies śpi i nie prowadzi uchem. Tak samo jak nie ma nikogo.

Więc dziadek wypił herbatę i powiedział: No to pójdę. Powiedziałem mu: więc jest ciemno, zostań przy ogniu, a świt i pójdziesz. On: Poczekaj na świt, a ja znam tu każdy krzak. Wszystkie szlaki są wydeptane. Jesteś tym facetem. Idź spać. Nabieraj sił, ale jutro rano wyjdziesz na ścieżkę i szybko dotrzesz do chaty. Idź do zagłębienia z doliny na lewo, twój przyjaciel o tym wie. Idziesz na górę, a on będzie szeleścił przez krzaki od dołu, więc zastrzelisz kilka saren. Nie potrzebujesz dużo. Nie wydajesz się chwytać.

Wstałem i poszedłem. Nie pamiętam, jak zasnąłem. Tak, zasnąłem jak w domu w łóżku za ceglanymi ścianami. Obudziłem się rano. Wesoły, spał. Pies macha ogonem. Uderzyło mnie tylko to, że kubek, z którego pił dziadek, stoi na martwym drewnie i jest pokryty kawałkiem kory brzozowej. A herbata w nim jest gorąca, a obok na kolejnym kawałku kory leży skórka chleba. Nie moje miasto, białe, ale z czarnego bochenka i posypane solą.

Najważniejsze, że herbata nie mogła być gorąca, palił się mały ogień. Wypalony do rana. Tak, i w dzbanku z herbatą na dnie i schłodzone. Z jakiegoś powodu zacząłem to wszystko analizować później, a potem wypiłem herbatę, zjadłem chleb i poszliśmy z psem i od razu wyszliśmy na ścieżkę. Wydaje się, że jesteśmy blisko niej i spędziliśmy noc.

Przyjechałem do kwater zimowych. Początkowo od progu nie rozmawiałem o dziadku. Nie wiem dlaczego. Od razu powiedział do Aleksandra: Chodźmy po sarnę. Blisko tutaj. On: Skąd pochodzą. Tutaj nigdy nie byli. Cóż, przekonałem go. I nie on, ale poprowadziłem go do zagłębienia, jakbym znał to miejsce bardzo dobrze.

Przyjść. Jak powiedział mój dziadek, powiedziałem Aleksandrowi. Chodź, jestem tutaj (dlaczego jestem z tego miejsca, nie wiem) Wstanę, za jakieś 20 minut będziesz szedł po przekątnej. Łowcy wiedzą, że bestia zawsze biegnie pod górę. I tak zrobili. Wstałem. Słyszę kopytne bułki. Wyskakują 3 sarny. Samiec i 2 suczki. Więc wziąłem samca i po kilku minutach usłyszałem strzał Aleksandra.

Wkrótce podszedł do mnie i powiedział: No? Powiedziałem mu: Jest jeleń. On: I wziąłem jednego, reszta uciekła. Generalnie oskórowaliśmy zwierzęta. Mięso zostało pokrojone. Zabrali go do kwater zimowych. Aleksander umieścił go w wykopanej przez siebie glinianej niszy (tam przez całe lato jak lodowiec). Postanowiliśmy wyjść rano do domu, inaczej mięso by się zgubiło. Oczywiście wieczorem ugotowaliśmy pełną patelnię świeżego mięsa.

Image
Image

Po kolacji opowiedziałem mu o tamtym wieczorze. Aleksander najpierw się roześmiał: Śniłeś o tym. Może śniło mi się, ale nie cierpię na lunatykowanie w poszukiwaniu suchego drewna w nocy i ciepłej herbaty do rana. Tak, a w pobliżu miejsca, w którym spałem, nie było brzóz. Potem Aleksander zaczął mnie wypytywać o szczegóły. Gdzie spał, jak i co było. Zapytał mnie szczegółowo o miejsce, w którym złowiono sarnę. Ale nie pamięta, gdzie leży usypany cedryn przy ścieżce. Nie, mówi, jest upadły cedr.

Pokażę mu: pokażę ci jutro. Pionier. Nie znasz swoich miejsc. Rano obudziliśmy się, spakowaliśmy i pojechaliśmy. Szliśmy ścieżką, ale cedr i prawda nie. I nie mogę znaleźć na to miejsca. W ogóle musiałem iść ścieżką tu i tam, nie ma gdzie przenocować i tyle. Przepych.

W ogóle przyjechaliśmy do wsi. Aleksander wrzucił mięso do lodowca i powiedział: Siadaj, ja tu pojadę do jednej osoby. Porozmawiamy, jeśli jest w domu. Usiadłem, zapaliłem papierosa, wyciągnąłem nogi - wszystkie były takie same w jeden dzień. Jest Aleksander, a wraz z nim taki bezdomny starzec. Podeszli, staruszek błagał o papierosa i zaczął mnie pytać, co i kiedy widziałem i słyszałem.

Powtórzyłem mu wszystko, co wczoraj powiedziałem Aleksandrowi. Starzec mówi: Masz szczęście. Spotkałeś starego leśnego człowieka. Powiedziałem mu: A co to za szczęście? On: Czyli nie wszyscy wychodzą z lasu po takich spotkaniach, a nawet ze zdobyczą. Lubił cię. To surowy stary leśnik. Nie każdy pomoże. Czasami prowadzi do takiej dżungli, że albo osoba zniknęła całkowicie, albo odejdzie nie wiadomo gdzie. Spotkasz się z nim ponownie. Dokładnie.

Rozmawiałem o niczym innym. Aleksander przyniósł tylną nogę starca od sarny owiniętej w polietylen, więc staruszek wyszedł.

Mówię do Aleksandra: Jaki włóczęga? On: Jesteś dokładniejszy. Nie patrz na ludzi po ich wyglądzie. To nasz lokalny łowca. Szczęśliwie dla niego na polowaniu. Podobno z drużyną łapał też tygrysy. I ogólnie zajmuje się ziołami. Wszyscy udają się do niego po radę. Cóż, pije, więc nie bądź głupi. A więc dla firmy. Umysł nigdy nie przegrywa.

To jest historia, która przydarzyła mi się w jednym z zakątków South Primorye. Ale wierz mi lub nie, masz rację. Nie nalegam. Powiedział mi, co i jak było ze mną. Nadal nie wiem, kiedy znów spotkam starego leśnego człowieka? I celowo nie szukam z nim spotkania. Jak to się okaże.

Zalecana: