Poltergeist Rozbijający Naczynia, Kołowrotek Cmentarny I Inne Anomalie Chita

Spisu treści:

Wideo: Poltergeist Rozbijający Naczynia, Kołowrotek Cmentarny I Inne Anomalie Chita

Wideo: Poltergeist Rozbijający Naczynia, Kołowrotek Cmentarny I Inne Anomalie Chita
Wideo: POLTERGEIST TRAILER 2024, Marsz
Poltergeist Rozbijający Naczynia, Kołowrotek Cmentarny I Inne Anomalie Chita
Poltergeist Rozbijający Naczynia, Kołowrotek Cmentarny I Inne Anomalie Chita
Anonim
Poltergeist rozbijający naczynia, barabaszka z cmentarza i inne anomalie Czity - Czita, barabaszka, cmentarz
Poltergeist rozbijający naczynia, barabaszka z cmentarza i inne anomalie Czity - Czita, barabaszka, cmentarz

W Czita wiele starych domów. Z reguły ich historia jest całkiem nieszkodliwa: są to albo domy kupieckie, których mieszkańcy żyli cicho, spokojnie ze swoimi dziećmi i domostwami aż do rewolucji, a potem uciekli z reżimu sowieckiego do Mandżurii lub Harbinu, albo domy dochodowe, gdzie goście zmieniali się dość często. Ale nie, nie, tak usłyszysz od kogoś, że też były domy są „niespokojne”.

Opowiemy o nich.

Znany profesor Chita Boris Kuznik w swojej książce „Juna, Vanga i inni” powiedział, że „bębny”, duchy i poltergeisty są niczym innym jak wynikiem pęknięcia skorupy ziemskiej. W powstających strefach geopatogennych pojawiają się „byty niebiologiczne”, które swoją działalnością dezorientują wielu ludzi.

W mieście jest wiele takich miejsc. Na przykład raz w 1987 roku mieszkaniec domu przy ulicy Lermontowa zwrócił się do Borysa Iljicza jako specjalisty w dziedzinie zjawisk paranormalnych. W jej mieszkaniu działał prawdziwy poltergeist - metalowe patelnie pękały na jej oczach, naczynia popękały… I to nie wszystko.

Muszę powiedzieć, że ulica Lermontowa przez cały czas nie wyróżniała się szczególnym spokojem. Mieszkanka dzielnicy Sosnowy Bor opowiedziała „fascynującą” historię o tym, jak w czasach sowieckich dostała pracę jako stróż nocny w szkole za główną pocztą.

Image
Image

Od samego początku dziwnie było jej słyszeć, że nikt nie zostanie na tym stanowisku przez długi czas, bo praca była „bezpyłowa”, a płaca była znośna. Nawet sam dyrektor początkowo nie potrafił wyjaśnić przyczyny dziwnej rotacji personelu.

A potem zaczęły się nocne zmiany. I wydaje się, że wszystko jest w porządku, ale dopiero dokładnie o godzinie 22 na drugim piętrze zaczęło się niezrozumiałe zamieszanie i niepokojący hałas, jakby ktoś ciągnął coś nieporęcznego i ciężkiego i nadal nie mógł tego wyciągnąć, a potem seria nastąpiły głuche klaśnięcia. Hałas ten powtarzał się z czystą częstotliwością, a świeżo upieczony stróż nocny postanowił dowiedzieć się, co dzieje się na górze. Wstając, sprawdziła wszystkie biura i stwierdziła, że są zamknięte.

Otworzyłem - w środku wszystko jest nienaruszone. Zaskoczona przez dłuższy czas, zwróciła się do dyrektora o wyjaśnienie. Władze niechętnie przyznały, że niezrozumiały ryk w nocy to, jak mówią, codzienność, a nawet dla niego znajoma. Ale nie zostają tu tylko nocni robotnicy, bo głuche klaśnięcia to nic innego jak odgłosy wystrzałów, bo w latach 30. była tu katownia NKWD, a dudnienie to odgłos odjeżdżającej ciężarówki, w której Zwłoki wywieziono na cmentarz.

Po tak przerażającej prawdzie kobieta zdecydowała, że ma dość „wrażenia” i zrezygnowała.

Na cmentarzu - z maszyną do szycia

Z jakiegoś powodu ludzie uważają, że pierwszym cmentarzem miejskim jest osławiony Starochitinskoye. Wygląda na to, że zawsze brał pod uwagę plany i wiele o tym słyszano. Jednak pierwszym był cmentarz, znajdujący się przy ulicy Barguzińskiej.

Cmentarz Starochitinskoje

Image
Image

Gdzie się tam znajdował, pytasz? Odpowiadam: w miejscu, w którym obecnie znajduje się przedszkolna placówka edukacyjna numer 71, tuż nad meczetem. Nie trwało to długo - od 1851 do 1855 roku. A wszystko dlatego, że Chita zaczęła szybko rosnąć w jej wschodniej części.

Jeśli tak, to zgodnie z normami sanitarnymi cmentarz musi zostać wywieziony z miasta, co uczyniły władze, wyznaczając dla niego miejsce przy ulicy Pietrowsko-Zawodskiej. Wtedy nosił nazwę I i II Cmentarz (później Depovskaya). Szczerze mówiąc, nie chciałbym być na miejscu tych, którzy z woli losu tam mieszkali. Noce tam prawdopodobnie były ciche i zmuszające do refleksji…

Wróćmy jednak na cmentarz przy ulicy Barguzinskiej. Należał do pobliskiego szpitala. Kiedy cmentarz został zamknięty, to zgodnie z obowiązującymi przepisami przez ćwierć wieku nic nie mogło powstać na tym miejscu. Po wygaśnięciu tej wolnej działki zaczęto zagospodarowywać sektor prywatny, a później z czasem przyszło budownictwo komunalne.

I wszystko było spokojne do pewnego czasu, aż pewnego dnia kobieta zwróciła się do najbliższego komisariatu policji z prośbą o uporządkowanie rzeczy w swoim mieszkaniu. Zapytana, co się stało, zdezorientowana wyjaśniła, że ma „baraashkę”, która była awanturnicza i nawiedzała ją.

Policja oczywiście nie przyjęła wniosku i poradziła mi skontaktować się z odpowiednim lekarzem. Mówią, że pomogą ci tam bardziej. Ale kobieta wykazała się wytrwałością, a potem, najwyraźniej z litości lub z ciekawości, opery zabrały się do pracy. I okazało się, że nie na próżno. Poltergeist naprawdę miał miejsce. A wszystko przez ten sam cmentarz, w miejscu którego teraz stały domy.

Jeśli chodzi o cmentarz Starochitinsky lub, jak go również nazywano, „Chita-trzecia”, wielu pamięta go nie tylko jako dolinę smutku, ale także jako miejsce wyróżniające się niezwykłą atmosferą. Piękne krypty rodzinne, kamienne nagrobki, rzeźbione krzyże szanowanych ludzi miasta - wszystko to wydawało się uroczyście zamrożone w czasie i nie przerażało, ale przeciwnie, zamieniło się w miejsce czułej pamięci tych, którzy poszli do innego świat.

Zmarła Maria Iwanowna Alferina, była kustosz funduszy Transbajkał Regionalnego Muzeum Krajoznawczego. A. K. Kuzniecowa opowiedziała, jak jako dziewczynka poszła z matką na cmentarz i tam pewnego dnia zobaczyła kobietę, która siedziała w ogrodzeniu grobu i gryzmoliła na maszynie do szycia.

Widząc niespodziankę "szwaczka" wyjaśniła, że pochowała tu wszystkich swoich krewnych i przyszła do nich, a przy okazji szyła dla swojej przyjemności. Powiedziała i przerywając pracę, włożyła maszynę do zagłębienia w ziemi, starannie przykrywając ją kawałkiem kartonu. A w pobliżu był grób tej właśnie kobiety-szwaczki…

Inną historię opowiedziała autorowi rozsądna kobieta z miasta – jedna z tych, która mówi: „Dopóki sam tego nie zobaczę, nie uwierzę”. Gdy miała 16 lat, zaprzyjaźniła się z przyszłym mężem, który w tym czasie służył w wojsku. Pewnego dnia, wracając z urlopu, postanowili przejść na skróty przez Stary Cmentarz.

Była noc. Tu oczywiście zaczyna się dziwność, ale młodzieniec, decydując się na chwilę cofnąć, kazał pannie młodej zejść do wykopanej dziury. Posłuchała i zaczęła czekać: mówią, że na powierzchni było gorzej - w końcu cmentarz. Po 10 minutach oczekiwania dziewczyna wyjrzała z dziury i natychmiast schowała się ze strachu.

Jak później powiedziała, na górze miała miejsce niezrozumiała „fermentacja”: świecące światła przemieszczały się z miejsca na miejsce, wydawało się, że chodzi dużo ludzi. Generalnie na górze życie toczyło się pełną parą, jeśli można to powiedzieć o cmentarzu.

„Dziwactwa” cmentarza Starochitinsky na tym się nie skończyły. Starzy ludzie mówią, że istniały dwie krypty - jedna bratanka lekarza z Czyty Siewierinowa, druga, obszerna, żony jakiegoś oficera. Mówiono, że oficer ten oszalał z tęsknoty za zmarłą żoną, przyniósł do krypty fortepian i grał dla niej nocą. Oto cmentarz - dolina spokoju!

Zalecana: