Bobry Atakują Człowieka

Spisu treści:

Wideo: Bobry Atakują Człowieka

Wideo: Bobry Atakują Człowieka
Wideo: Szok! Bobry atakują Polskę i Polaków! 2024, Marsz
Bobry Atakują Człowieka
Bobry Atakują Człowieka
Anonim
Obraz
Obraz
Obraz
Obraz

Dawno, dawno temu, będąc w niesamowicie pięknych miejscach Polesia, nie mogłem sobie nawet wyobrazić, że wracając do nich wiele lat później, stanę się świadkiem strasznych i tajemniczych wydarzeń …

Historia, która teraz całkowicie mnie angażuje, sięga początku lat osiemdziesiątych. Następnie jako uczeń odpoczywałem w pobliżu wsi Słabin, na północy Ukrainy, w rejonie Czernihowa. Kilka kilometrów od wspomnianej wsi, wśród malowniczych lasów i jezior nad brzegiem wspaniałej rzeki Desna, znajduje się rezerwat przyrody, w którym obowiązuje zakaz polowania i wędkowania. W rzeczywistości miejscowi chłopi, jak mówią, oczywiście potajemnie łowili ryby. Ale to,

na pewno nikt nie poluje w rezerwacie. Strzały w najcichszych zaczarowanych miejscach zabrzmiałyby zbyt bezczelnie.

Potem mieszkałem w leśniczówce, kilka kroków od rzeki. W tych miejscach działki jasnego lasu sosnowego przeplatają się z otwartymi polanami i zaroślami gęstych krzewów, nawet z mokradłami. Jednak najważniejszą i najprzyjemniejszą rzeczą dla zapalonego wędkarza są tutejsze jeziora pełne ryb. Jeden z nich, zwany Dovgim (Długi), jest ogromnym, naprawdę długim i szerokim starorzeczem Desny, który dawno temu zamienił się w rodzaj jeziora Vasnetsov ze starymi wierzbami, wierzbą i olchą, ożypałką i trzciną na bagnach i w niektórych miejscach piaszczyste brzegi …

To właśnie Dovgoe było głównym łowiskiem starego leśniczego, wuja Wasila. Czasami łowił ryby na prymitywną wędkę, częściej zakładał małe sieci. A leszcz, okoń, lin szły razem prawie prosto w jego ręce…

Dziadek Wasil ugotował niezrównaną zupę rybną: po ugotowaniu małych (jak na standardy) ryb, ugotował zupę na dużej rybie, a następnie włożył całego kurczaka do kociołka, który marniał na węglach! Nasączona lokalnymi ziołami juszka dziadka Wasyla okazała się fantastycznie smaczna. A herbata z własnego naparu - na głogu i innych nieznanych składnikach krzewów i łodyg ziół - okazała się nie mniej egzotyczna i smaczna niż ucho milczącego właściciela tych jezior i lasów.

Skóra zawodnika

Najbardziej interesująca dla mnie była obecność bobrów w jeziorze. Długotrwała ochrona tego interesującego gryzonia zaowocowała: bobry rozmnożyły się i zaczęły robić potężne nory w brzegach Dovhy. W końcu te zwierzęta budują tamy tylko na rzekach. A na jeziorach po prostu wybijają dziury z wejściem pod wodę, wycinają duże i małe drzewa na brzegach - głównie osiki - i tak żyją bez strachu przed myśliwymi i kłusownikami.

Z jakiegoś powodu dziadek Wasil mocno wierzył, że bobry polują na ryby, a tym samym są jego „konkurencją”. Próbowałam odwieść go od tego, mówiąc o wyjątkowym wegetarianizmie tych zwierząt, ale… Najwyraźniej dziadek mi nie wierzył.

Pewnego razu bóbr wpadł do sieci założonej przez Wasila i udusił się pod wodą. Dziadek się przestraszył: wyglądało to na nielegalny handel futrami. A poza tym - z użyciem, że tak powiem, oficjalnego stanowiska. Ale ukraińska praktyczność okazała się ponad obawami: Wasyl żałował, że stracił dobro, które wpadło mu w ręce, i najlepiej jak mógł, zdjął bobra skórę, ubrał ją… i ukrył. W końcu w tym regionie nie było komu sprzedawać źle przetworzonej skóry, a chciwość nie pozwalała dziadkowi jej wyrzucić. I tak leżała, a raczej - stała, sztywna, ta niewłaściwie ubrana skóra w swoim domu…

Jednoręki leśniczy

Zeszłego lata przypomniałem sobie te miejsca, o Wasylu, szczere, z bimberem, rozmowy przy długim drewnianym stole, szarym od pogody i czasu, nad brzegiem jeziora Dov-goo … I znowu chciałem odwiedzić rezerwat w pobliżu wsi Słabin.

Miejscowi nie przyjęli mnie tak serdecznie jak wiele lat temu. Ludzie zamilkli i zastraszyli. Z początku nie rozumiałem, o co chodzi, pogrążyłem się w domysłach… Wszystko zaczęło się wyjaśniać, gdy mieszkałem przez kilka dni w tej samej leśniczówce, w której kiedyś przebywałem.

Na zewnątrz nic się nie zmieniło w rezerwie. O ile polany i skraj lasu nie były bardziej zarośnięte krzakami, las stawał się zauważalnie wyższy, a chłopi z jakiegoś powodu niechętnie odpowiadali na moje pytania o rybołówstwo, niezwykłą lokalną zupę rybną i bobry kopiące doły w brzegach jezior.

Osiedliłem się w leśniczówce w zaskakująco prosty sposób: nowy leśniczy Petro szczęśliwie podarował mi leśne mieszkanie za całkowicie symboliczną cenę. Nie przywiązywałem do tego żadnej wagi - ludzie żyli tam biednie, a "żywy grosz" był na konto wszystkich. To, co mi się nie podobało, to jakiś nawiedzony wygląd Petera i jego „furtki”, jak sam powiedział, - brak ręki na jego lewej ręce. Pytając jeszcze niestarego mężczyznę, dlaczego został kaleką, jak mu się przydarzył kłopot, w wyniku którego stracił pędzel, uznałem, że jest nietaktem i nie pytałem go o szczegóły tragedii.

Na moje pytanie o dziadka Wasila Petro odpowiedział wymijająco, że zmarł pod koniec lat osiemdziesiątych. – Czy katastrofa w Czarnobylu go wykończyła? Zapytałem i otrzymałem pozytywną, ale niezbyt mocną odpowiedź.

Machnąłem ręką na dziwnego leśniczego i zacząłem łowić ryby, dla którego właściwie wróciłem w te miejsca.

Atak

Kilka dni później wieczorem łowiłem ryby z prymitywnej łodzi dłubankowej wykonanej z litego pnia drzewa. Takie łodzie przetrwały, jak się wydaje, tylko tutaj … Słońce zachodziło, a ja, zebrawszy mały połów, postanowiłem teraz wracać do domu, aby nie przedzierać się przez las o zmierzchu. Wychodząc na brzeg z chwiejącej się łodzi, o okrągłym przekroju, potknąłem się, łódź przechyliła się i jak chłopiec zanurzyłem się w wodzie.

Zanim zdążyłem otrząsnąć się z zaskoczenia, ostry ból w nodze sprawił, że zacząłem krzyczeć. Ktoś pod wodą, wgryzając się w but, chwycił mnie za prawą nogę. To było straszne. Nie mogłem zrozumieć, jakie żywe stworzenie może mnie zaatakować tutaj, w cichym jeziorze.

Z niesamowitym wysiłkiem wyrwałem komuś nogę z zębów i wyskoczyłem na brzeg. Zdjął but. Stopa obficie krwawiła z głębokich równoległych cięć. Po założeniu domowej opaski uciskowej na nogę, aby zatrzymać krwawienie, jakoś dotarłem do chaty, gdzie zdezynfekowałem i zabandażowałem ranę.

Nad ranem ciocia Maria, która raz na dwa dni przywoziła mi mleko, przyjeżdżając rowerem ze wsi, zobaczyła moje kłopoty, zapytała, co się stało, zbladła i powiedziała: „Wiem o tym!” – Co się zaczęło? - Nie zrozumiałem. Maria zawahała się trochę, ale nie mogła się oprzeć i powiedziała, że moja noga, odgryziona ręka Piotra, zaginiony dziadek Wasil i inne straszne przypadki to ataki bobrów.

Nie mogłem uwierzyć własnym uszom: jak bobry, te urocze, ostrożne stworzenia, mogą atakować ludzi? Ciocia Maria kazała mi wsiąść do bagażnika swojego roweru i jako dziwna para pojechaliśmy na wieś. I tam na mój widok rozpadł się „spisek milczenia”. Mieszkańcy wioski opowiadali o bobrach, które od czasu katastrofy w Czarnobylu nie są już zadowolone z pokarmu roślinnego, ale chętnie jedzą ryby, nawet wyciągają je z sieci swoimi okropnymi, ostrymi siekaczami, zdejmując je z haczyków na żyłce … Czasami duże bobry, jak się okazało i jak byłem przekonany po ich gorzkim doświadczeniu, atakują ludzi. Oczywiście zmieniony metabolizm i przejście w drapieżnictwo sprawia, że gryzonie atakują ludzi… Ale czym się dziwić? Szczury, te same gryzonie, jedzą dosłownie wszystko i czasami zachowują się bardzo agresywnie.

Ciąg dalszy nastąpi…

Przez kilka dni spisywałem cały zeszyt opowiadań - przypadków napadów bobrów słabińskich na okolicznych mieszkańców. Rana się nie zagoiła i musiałem wracać do Kijowa. Poza tym łowienie ryb nie sprawiało mi już tyle przyjemności.

W mieście zwróciłam się o uwagi do Instytutu Zoologii. Ale tam możliwość tak okropnego zachowania bobrów była całkowicie zaprzeczona. Rozumiem sceptycyzm naukowców, ale fakty to fakty… Jak tylko zrobi się cieplej, znowu jadę nad jezioro Dovgoe… Muszę dowiedzieć się wszystkiego do końca.

Zalecana: