Wskrzeszony Portret

Wideo: Wskrzeszony Portret

Wideo: Wskrzeszony Portret
Wideo: Портрет мужской 2024, Marsz
Wskrzeszony Portret
Wskrzeszony Portret
Anonim
Wskrzeszony portret - portret
Wskrzeszony portret - portret

„Ta historia wydarzyła się w Lesosibirsku w nocy 25 października 1996 roku. Dobrze pamiętam tę datę. Na każde napisane tutaj słowo odpowiadam (jak mówi moja córka) sercem mojej matki.

Tak się złożyło, że przejeżdżałem przez Lesosibirsk. Trzeba było przewrócić się na jedną noc i jechać dalej do Krasnojarska. Jak zwykle w takich przypadkach, wieczorem poszliśmy z przyjacielem do restauracji. Po zamknięciu potknęli się w jego domu. Ale żona towarzysza najwyraźniej nie uczęszczała do szkoły szlachetnych panien. Otwierając nam drzwi, wzięła moją przyjaciółkę i własnego męża za piersi i szarpnęła przez próg.

Z gościem, czyli ze mną, ten wąż zachowywał się jeszcze szlachetniej. Ze słowami: "Bo… są już ci przyjaciele!" rzucił mi pod nogi torbę podróżną i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

Image
Image

Na dworze było zimno i obrzydliwie otępiało. Zaczęło padać i padać śnieg. Północny wiatr ciągnął. Ukrywając się pod osłoną przystanku autobusowego, zarzuciłam torbę pod głowę i położyłam się na ławce. Stacja w Lesosibirsku jest zamknięta na noc. I nie miałem już znajomych w tym mieście.

Zegar wskazywał wpół do drugiej w nocy, gdy po przeciwnej stronie ulicy majaczyła postać samotnego przechodnia. Facet poszedł na przystanek autobusowy. Zbliżając się, zapytał: „Czy autobus Kombinatowa z robotnikami już przejechał?” - "W ogóle nic nie było." - "Dlaczego tu jesteś?" - „Nie ma gdzie spać”. - „Chodź ze mną, zorganizuję dla ciebie. Zamarzniesz”.

Szczerze mówiąc, nie byłam nawet zdziwiona. Świat nie jest pozbawiony dobrych ludzi. Po drodze zaczęliśmy rozmawiać. Mój nowy znajomy opowiedział swoją smutną historię: „… Moja żona umarła. Pochowany trzy tygodnie temu. Teraz mieszkam z moim bratem. Widzisz, nie mogę mieszkać w mieszkaniu, w którym z nią mieszkaliśmy. Wszystko o niej przypomina. Każda mała rzecz jest z nią związana. I wygląda na to, że jest gdzieś w pobliżu… Ale to nie obchodzi. Nie mieszkałeś z nią. Spędzisz tam noc!”

Mieszkanie było jednopokojowe, podobało mi się od pierwszego wejrzenia. Wszędzie - magnetofony, magnetofony radiowe, gramofony, kasety, dyski. Jedyne, co mnie zdezorientowało, to portret. Na końcu pokoju, na wprost okna, na ścianie wisiała duża fotografia kobiety w czarnej ramie.

Pod portretem, na szafce nocnej, był kieliszek wódki przykryty kawałkiem chleba. Sądząc po zdjęciu, kobieta miała około trzydziestu lat. Piękny. Chyba naprawdę szkoda, gdy umierają tacy ludzie”- powiedziałem sobie. Potem położył kasetę na magnetofonie i opadł na krzesło.

Ale coś obciążało, nie pozwalało mi się zrelaksować i poddać się muzyce. Odczuwałem jakiś wewnętrzny dyskomfort. Ale co wtedy? Rozglądając się, zrozumiałem. Kobieta została sfotografowana pod takim kątem, że gdziekolwiek byłeś w pokoju, patrzyła na ciebie.

Z natury wcale nie jestem osobą sentymentalną, a gdzieś wręcz cyniczną. Dlatego spokojnie odnoszę się do zmarłych i wszystkich innych światów. Po zdjęciu portretu ze ściany niezachwianą ręką zaniosłem go do kuchni i położyłem na podłodze, odwracając fotografię do ściany.

Już zasypiałem, gdy przez ogarniającą senność nagle usłyszałem kroki, powolne i szuranie po podłodze. W ten sposób zwykle noszą domowe kapcie, gdy tło przesuwa się po linoleum. Z kuchni dobiegły kroki. Potem zaczęli się zbliżać. I wtedy nagle ujrzałem siebie jakby z boku, spojrzeniem nieznajomego przyglądającego się z kąta pokoju, w którym spałem.

W migotliwym zmierzchu pokój był wyraźnie widoczny - magnetofon, porozrzucane kasety, lustro, telewizor - wszystko było na swoim miejscu. I kanapa, na której z twarzą zwróconą do ściany leżał jakiś facet. To znaczy ja, Igor Levin. Tymczasem kroki zbliżyły się.

Wreszcie w drzwiach pojawiła się postać w czarnym płaszczu. Na twarz miał założony kaptur, nie można było rozpoznać, kto to był - mężczyzna czy kobieta.

Mężczyzna w czerni powoli wszedł do pokoju i zatrzymał się na minutę, jakby go oglądał. Potem równie wolno podszedł do sofy. Zbliżając się do śpiącego mężczyzny, pochylił się nad nim.

W tym momencie sen (jeśli był snem) zniknął. Nadal leżałem z zamkniętymi oczami, ale w zupełnie zdrowym sensie. Leżałem i myślałem: „Wow, będę śnił o takich bzdurach!” Nie chciałem otwierać oczu. Nagle fala zimnego powietrza oblała moją twarz. Nie, nie oddychał. To było po prostu przeszywające zimno.

Drzemka zniknęła jakby od ręki. Po chwili ogarnęło mnie uczucie strachu. Czując, jak moje ciało jest sztywne i sztywne z paniki z przerażenia, zdając sobie sprawę, że po kilku sekundach nie będę w stanie nic ze sobą zrobić, zebrawszy całą siłę woli, otworzyłem oczy i gwałtownie odwróciłem głowę. Pół metra dalej zobaczyłem twarz martwej kobiety! Pochyliła się i spojrzała na mnie!

Blask latarni ulicznych wpadał przez okno do pokoju i wyraźnie widziałem jej śmiertelnie bladą twarz, łukowate brwi, cienki nos, ostro zarysowane usta. Nie podnosząc wzroku, patrzyliśmy na siebie przez dziesięć sekund. Potem kobieta wyprostowała się, odsunęła od sofy i zniknęła w półmroku pokoju.

Pokryty zimnym, lepkim potem, z bijącym sercem, zerwałem się gwałtownie z kanapy i konwulsyjnie omackując ścianę zacząłem szukać włącznika. Zapaliło się światło. W pokoju nie było nikogo. Natychmiast wykonałem tę samą operację ze światłem w korytarzu, kuchni, łazience i toalecie. Nigdzie nikomu! Wciąż drżąc i próbując przekonać samego siebie, że nikogo tam nie ma, z jakiegoś powodu zacząłem sprawdzać szafki i szafki nocne.

Szafa w pokoju - nikt, szafki kuchenne - nikt, szafa na korytarzu… Czarny damski płaszcz przeciwdeszczowy z kapturem zawieszony na plastikowych wieszakach! Chociaż na pewno pamiętałem, że nie otwierałem tej szafy po przybyciu do mieszkania. Więc w ogóle nie mógł zobaczyć tego płaszcza. Może tylko przypadek, próbując się uspokoić, wciąż się przekonałem. - Cóż, pomyśl o tym, śniło mi się w płaszczu przeciwdeszczowym i płaszczu przeciwdeszczowym w szafie. W porządku. Zdarza się.

Myśląc o tym dla siebie, powędrowałem do kuchni.

Stałem i paliłem, patrząc przez kuchenne okno na zarysy śpiącego miasta. Wędzone i rozumowane coś takiego. Po śmierci biopole i bioprądy zmarłego pozostają w mieszkaniu przez kolejne 40 dni. Naukowcy nie kłócą się z tym faktem. 40 dni jeszcze nie minęło. Oznacza to, że jej biopole wciąż tu jest. To, że ją widziałem, jest pewne.

To nie sen. Więc przyszła do tego mieszkania. Należy to wziąć spokojnie. Dlaczego przyszła? Mówią, że oni, to znaczy umarli, jeśli przyjdą, wołają z nimi. Ale nie zadzwoniła. Wyraźnie pamiętam, że nie dzwoniłem. Ani gestem, ani słowem nigdzie mnie nie zaprosiła. Więc dlaczego do mnie przyszła? Po co???

Nagle znowu poczułem nużące i nękane uczucie strachu, pochodzącego gdzieś z mojego żołądka. Ktoś patrzył na moje plecy. Rozejrzałem się i zobaczyłem portret. Portret został wywrócony do góry nogami! W końcu bardzo dobrze pamiętałem, że umieściłem fotografię jako obraz na ścianie.

W końcu zorientowałem się, o co chodzi, i natychmiast się uspokoiłem, ostrożnie podniosłem portret, ostrożnie, jak roczne dziecko, zaniosłem go do pokoju i niemal uroczyście umieściłem na pierwotnym miejscu.

Tej nocy nigdy nie zasnąłem. Wędzone i myśli o życiu. To i to …”

Zalecana: