Naoczny świadek „Meteorytu Czelabińskiego” O Niebiańskim Gościu

Spisu treści:

Wideo: Naoczny świadek „Meteorytu Czelabińskiego” O Niebiańskim Gościu

Wideo: Naoczny świadek „Meteorytu Czelabińskiego” O Niebiańskim Gościu
Wideo: Chelyabinsk meteorite Chebarkul 2024, Marsz
Naoczny świadek „Meteorytu Czelabińskiego” O Niebiańskim Gościu
Naoczny świadek „Meteorytu Czelabińskiego” O Niebiańskim Gościu
Anonim
Naoczny świadek
Naoczny świadek

Ze względu na porządek starożytny Chebarkul szturmował, ale nie stał się chciwy - wydał z dna duży fragment kosmicznego ciała, które tak nieoczekiwanie uwielbiło Południowy Ural

Zainteresowanie tematem „kosmitów” otrzymało dodatkowy impuls. Komentarze naukowców napłynęły ponownie, cofając nas do tych lutowych dni, kiedy potłuczone szkło i światowa sława spadły na zszokowany Czelabińsk. W związku z tym korespondent "Vecherka" spotkał się z jednym ze świadków wizyty "gościa", Wiaczesławem Bakinem.

To jest jego zdjęcie śladu meteorytu opublikowane po raz pierwszy przez „Rossiyskaya Gazeta”. I chociaż koledzy w pośpiechu nie podali jego nazwiska, Wiaczesław Konstantinowicz nie jest obrażony.

„Małe rzeczy”, mówi, „ale kłamstwa„ akademików” już mnie rozwścieczają! Przestańcie kłamać na temat meteorytu! O tym, że leciał z Kazachstanu, że spadł. To śmieszne, że NASA określiła ciało na zaledwie 16 metrów.

Obraz
Obraz
Obraz
Obraz

Biurko Wiaczesława Bakina jest dziś zaśmiecone wycinkami z gazet. Najwyraźniej Wiaczesław Konstantinowicz uważnie, skrupulatnie prowadzi dossier „meteorytu”. Jego szczególna stronniczość nie jest znikąd. Po pierwsze, astronomia to jego miłość, której nie puszczał od młodości. Całe życie spoglądał w gwiaździste niebo za pomocą teleskopu i teleskopu.

Po drugie, Bakin pochodzi ze słynnej kohorty fotografów, którzy wyszli z legendarnego klubu fotograficznego w Czelabińsku. A to oznacza, że z pierwszej ręki zna złożony związek optyki z rzeczywistością. I wreszcie, po trzecie, jest skrupulatnym technikiem, który ma szczęście być naocznym świadkiem kosmicznego wydarzenia. Jak mówią, to już uzgodnione.

Zdarzył się cud

Zerkam na duże zdjęcie panoramiczne, które trzeba rozpakować jak zwój. Data i godzina są na niej zaznaczone ręką autora: 15.02.2013, 9 godzin 23 minuty 23 sekundy.

„To jest widok z okna ministerialnego w pierwszych sekundach”, wyjaśnia Bakin, krążąc po biurze. - Kliknąłem, zacząłem przestawiać kamerę, aby zrobić wideo, a potem przyszła fala uderzeniowa. Wszyscy usłyszeli klaśnięcie jak eksplozję. Podobno obiekt pokonał prędkość 1200 kilometrów na godzinę na około 50 kilometrach, a fala uderzeniowa dotarła tutaj w dwie i pół sekundy.

Wrażenie błysku było silne. Moje żarówki były włączone - przygasły, gdy nagle na niebie pojawiła się poświata. Podbiegam do okna i widzę lot jasnego ciała zmierzającego prosto na zachód. Siergiej Sikharulidze widział też ostatni etap lotu ciała, które stopiło się jak w filmie science fiction. Oczywiście prędkość jest niesamowita. To wszystko zajęło jedną trzecią sekundy. Wróćmy do faktów zebranych przez Bakina i do których wyznają najbardziej odpowiedzialni komentatorzy. Kosmiczne ciało, według Bakina, o średnicy do 300 metrów, poleciało na Ziemię z kierunku Słońca. I ten ciężki „bruk” uderzył z wielką prędkością w atmosferę, tworząc falę uderzeniową, która dotarła do naszego miasta w 2 minuty i 40 sekund.

Zostało to odnotowane przez rejestratorów ministerialnych. Rozżarzone ciało rzuciło się z północnego wschodu na południowy zachód i wyskoczyło z powrotem na otwartą przestrzeń, przyzwoicie spalone i tracąc część swojej masy. Dlatego nie należy traktować poważnie całej rozmowy o „upadłym meteorycie”. Gdyby to coś upadło, nie wyszlibyśmy z potłuczonymi szkłami i pękającymi membranami w uszach. I to naprawdę cud, że „gość” opanował grawitację ziemi i uwolnił się.

Czy nie jest cudem, że przelotne spotkanie z bezlitosnym kosmicznym „obcym” odbyło się bez ofiar? Zgrabna dziura w szkle o grubości dwóch i pół milimetra, zrobiona przez jeden z milionów odłamków, każe o tym myśleć. Spójrz na zdjęcie zrobione przez Wiaczesława Bakina na Wydziale Architektury. Okno było "przestrzelone" przez długi czas.

Istnieje wersja, w której na dachach Czelabińska są miliony takich dziur. Tak więc, dokonując obliczeń ze wszystkimi znanymi danymi, Bakin doszedł do wniosku, że ciało o objętości czterech milionów metrów sześciennych i masie do dziewięciu milionów ton poleciało w kosmos. Dokąd poszedł „obcy”, którego wrak trafił już do naukowców, natomiast pytanie. A co, jeśli powróci z „poprawką” swojej orbity? Astronomowie nadal milczą, błędnie sądząc, że „meteoryt spadł na Chebarkul”. To jednak tylko drzazga. I, według naocznych świadków, tych samych dużych fragmentów, co Chebarkul, należy szukać pod Selezyan, gdzie mieszkańcy widzieli co najmniej trzy, rozrzucone w różnych kierunkach.

Zalecana: