Kamienie Podróżne

Wideo: Kamienie Podróżne

Wideo: Kamienie Podróżne
Wideo: 21 ▶ Tynkowanie samemu elewacji w 2 kolorach + kamień - JEDNOOSOBOWA budowa - 45m2 za 45tys zł 2024, Marsz
Kamienie Podróżne
Kamienie Podróżne
Anonim
Kamienie podróżne - kamienie, kamień
Kamienie podróżne - kamienie, kamień

Legendy o „Żywe kamienie” powstały dawno temu i wcale nie bezpodstawne. Plantatorzy zbóż z krajów skandynawskich i bałtyckich nadal poważnie wierzą, że kamienie są w stanie nie tylko się poruszać, ale także rosnąć. W przeciwnym razie, gdzie stale pojawiają się na polach uprawianych od ponad wieku i regularnie z nich oczyszczanych?

Te „bajery” starożytnego lodowca raz po raz pojawiają się na powierzchni ziemi, unieruchamiając maszyny rolnicze, chociaż wydawałoby się, że nawet najmniejsze kamyki już dawno powinny zostać usunięte z gruntów ornych. Jaki jest sekret tego zjawiska?

Poriomania to termin czysto medyczny. Oznacza manię włóczęgostwa, nieodparte pragnienie zmiany miejsca. Okazuje się jednak, że niechęć do dłuższego przebywania w jednym miejscu jest charakterystyczna nie tylko dla osób cierpiących na tę chorobę, ale także dla przedmiotów nieożywionych - zwykłych kamieni.

W niektórych punktach naszej planety od dawna odnotowywano ogromne kamienie-głazy, które nagle, bez żadnego powodu, są usuwane ze swojego „domu” i zaczynają poruszać się niezależnie. Pierwszy taki przypadek, zdaniem historyków, odnosi się do czasów pogańskich. Według starożytnych rosyjskich legend, Niebieski kamień - legendarny głaz, w tym czasie położony wysoko na wzgórzu w pobliżu wsi Gorodishche koło Peresława Zaleskiego, od dawna jest miejscem kultu bogów.

Image
Image

Mieszkająca tutaj pogańska Meria, która ubóstwiała siły natury, czciła kamień Xin. Obok niego odprawiano pogańskie rytuały i ofiary ku czci słowiańskiego boga Jarili. Skąd wzięła się stara nazwa góry - Yarilina Gora lub łysa Yarilina. Z kamieniem Xin wiąże się wiele legend, mówiących, że żyje w nim pewien duch, spełniając marzenia i pragnienia.

Nawet wraz z nadejściem chrześcijaństwa kamień ten był czczony przez miejscową ludność przez wiele stuleci, co nawiedzało władze i duchowieństwo, które uważało obecność pogańskiego bóstwa w pobliżu wybudowanego tu prawosławnego klasztoru za nie do pogodzenia. Za czasów Wasilija IV Szujskiego (1552-1612) i jego rozkazu postanowiono ostatecznie położyć kres świątyniom religii pogańskiej.

Diakon kościoła Peresława Siemionowa, Anufriy, kazał wykopać ogromną dziurę i wrzucić do niej Niebieski Kamień. Nie wcześniej powiedziane, niż zrobione. Ale kilka lat później głaz znów w tajemniczy sposób, że tak powiem, wyjrzał z ziemi i wkrótce pojawił się przed miejscowymi w pełnym rozkwicie.

Po kolejnych 150 latach władze kościelne Peresławia postanowiły położyć „magiczny” kamień w fundament miejscowej dzwonnicy. To była zima. „Bóg Merian” został bezceremonialnie zrzucony z góry. Z wielkim trudem głaz został załadowany na sanie i przewieziony przez jezioro Pleshcheyevo. Twardy lód pękł, a kamień Xin zatonął na głębokości pięciu metrów. (Obecni lokalni historycy i przewodnicy sugerują, że kamień został celowo wrzucony do jeziora.)

Wkrótce jednak rybacy zaczęli zauważać, że głaz „nie stoi nieruchomo”, ale powoli „porusza się” po dnie. Początkowo nie przywiązywali do tego żadnej wagi. Nigdy nie wiadomo, co się dzieje, może woda w jeziorze opadła, więc głaz „wypłynął”… Ale minął rok lub dwa, a ludzie widzieli, że kamień wznosi się już kilka metrów nad poziom wody! Wezwano naukowców. Zbadali kamień i nie znaleźli w nim nic szczególnego, umieszczając go wśród głazów epoki lodowcowej, których jest wiele na Ziemi.

Ludzie tylko zauważyli, że po deszczu ten szary kamień zmienia kolor na niebieski i mieni się w słońcu jak kamyki morskie… Co więcej, kamień ten nie wygląda jak znajomy głaz polodowcowy, choćby dlatego, że nie jest gładki, ale jakby był uszkodzony przez "ospę" - nakrapiane małe dziury. Wiele setek lat zajęło oderwanie jej kawałków „na szczęście”…

Obecnie obok głazu stoi wieża z napisem: „Niebieski kamień – ucieleśnienie boga Jarili – utonął w 1778 r. i wylądował na brzegu 70 lat później”. Mówiono o takich kamieniach, że „ziemia je rodzi”. Geofizycy inaczej wyjaśnili zjawisko ruchu głazu, mówią, w tych miejscach, gdzie gleba jest skalista, pod wpływem sezonowych zmian temperatury ziemi skały rozszerzają się i zmniejszają objętość na różne sposoby.

W rezultacie kamienie się poruszają, wydają się „unosić” z ziemi na powierzchnię. Dlatego każdej wiosny trzeba usuwać kamienie z pól, aby nie połamać sprzętu rolniczego. Inna wersja naukowców: twierdzą, że „niebieski kamień” wypełza z jeziora „przez zamarzanie”. Ale ta zasada nie jest bardzo jasna. A jeśli tak jest, to dlaczego tylko ten kamień „wyszedł”, podczas gdy inne pozostały na dnie jeziora? Nie, to nie przypadek, że poganie ubóstwiali Niebieski Kamień!

Na drugim końcu Rosji, na Dalekim Wschodzie, niedaleko Jezioro Bolon jest inny znany „turysta”. Jest to półtoratonowy głaz o niemal okrągłym kształcie, który miejscowi nazywali Martwym Kamieniem.

Kolejny mistyczny kamień znajduje się na wyspie pośrodku samego jeziora Bolon - jest to kamień szamański. Miejsce tajemniczych rytuałów i kultu duchów jeziora.

Image
Image

Może nie żyje, ale uwielbia też podróżować! Kamień leży spokojnie w jednym miejscu przez kilka miesięcy, po czym nagle zaczyna się poruszać.

Ale być może najbardziej tajemniczy kamień żyje w Tybecie w pobliżu jednego z buddyjskich klasztorów. Nie tylko „chodzi”, ale swobodnie „wspina się” po górze. Biorąc pod uwagę, że ten „kamyczek” waży 1100 kilogramów, nie można inaczej nazwać jego umiejętności alpinistycznych jak cudem.

Historia jego włóczęgostwa sięga ponad tysiąca lat. Ponadto stwierdzono, że głaz „chodzi” po ściśle określonej trasie: wspina się na górę o wysokości 2560 metrów, schodzi z niej, a następnie zaczyna zataczać kręgi. Przejście w górę i w dół zajmuje średnio 15 lat. Trasa okrężna o długości 60 km trwa 50 lat.

Eksperci, którzy badali to zjawisko, określili wiek kamienia na około 50 milionów lat.

Naoczny świadek Ivan Bakaev z miasta Orsk w regionie Orenburg opowiada o dziwnej i oczywiście niebezpiecznej zagadce związanej z wędrującymi kamieniami: „Jako dziecko pasłem owce u podnóża Alatau. Kiedyś zasnąłem przy ogromnym głazie (ważącym do 10 ton). Obudziłem się, bo podpora zniknęła – kamień „w lewo” trzy metry, ale nie w dół, jak mogłoby się wydawać, tylko w górę (!) Wzdłuż zbocza – zaorał kamienistą glebę jak pług i zatrzymał się. Rozejrzałem się - nikogo nie było, tylko owce były skulone w kupie, a nad wzgórzem wisiała dziwna mgła, gęsta jak mleko. W pewnym oszołomieniu poszedłem tam, ale upadłem i obudziłem się dopiero następnego ranka w jurcie pasterza Amanzhol. Zasugerował, że te głazy (było ich około pięćdziesięciu) znów znajdowały się pięć kilometrów w dół zbocza. Kiedyś Amanzhola jako dziecko pasła tam owce. Ale „misa Shaybola” przyleciała, unosiła się nad wzgórzem, a głazy uniosły się jednocześnie. Potem „basen” odleciał, a kamienie się zatrzymały”. Czy głazy są kontrolowane przez UFO?

Mistycy mówią, że istoty z innego świata żyją w „wędrujących” kamieniach. Jako dowód swojej sprawy przytaczają sensacyjną historię, która miała miejsce w Anglii podczas II wojny światowej w hrabstwie Essex. Z pokolenia na pokolenie przekazywano tam legendy o złym duchu, który podobno mieszka pod granitowym głazem, który wrósł w ziemię. Aż pewnego dnia buldożer, poszerzając drogę, odrzucił kamień na bok. Wydarzenia, które nastąpiły później, doprowadziły do tego, że reporterzy zebrali się w małej wiosce z całego kraju.

W ówczesnych czasopismach i gazetach można znaleźć szczegółowy opis tajemniczych zjawisk, które miały miejsce. Oto tylko kilka z nich: na dzwonnicy kościelnej, która była pusta i zamknięta, dzwony zaczęły dzwonić same, w powietrze leciały ciężkie słupy i narzędzia rolnicze … Przerażeni wieśniacy zażądali, aby budowniczowie dróg natychmiast zwrócili kamień na należne mu miejsce. Dokonano tego poprzez wykonanie odpowiednich starożytnych rytuałów magicznych. Dopiero wtedy ten koniec świata ustał.

Ale to wszystko są odosobnione przypadki. Ale w amerykańskim stanie Kalifornia kamienie o rozmiarach od małego bruku po ogromny głaz ważący pół tony robią dziwne spacery po dnie wyschniętego jeziora Restrake w rezerwacie narodowym "Dolina Śmierci".

Ogromny, płaski, niczym stół, martwy, gliniany płaskowyż to najgorętsze miejsce na Ziemi. Kamienie poruszają się powoli, czasem zygzakiem, pokonując dziesiątki metrów ścieżki, pozostawiając wyraźnie widoczne ślady w piaszczystym podłożu. Nie toczą się, nie obracają, ale pełzają po powierzchni, jakby ciągnął je ktoś niewidzialny.

Image
Image

Eksperci wielokrotnie próbowali wizualnie rejestrować ruchy tych niespokojnych głazów, ale jak dotąd bezskutecznie: ludzie nie mogą uchwycić chwili, gdy głazy wyruszają w „podróż”. Jednak gdy tylko obserwatorzy przesuną się nieco w bok, oddalając się od obiektów ich obserwacji, zaczynają się przemieszczać – czasami nawet do pół metra na godzinę. A jeśli kamienie na całym świecie „pełzają” powoli, to kalifornijskie kostki brukowe czasami przesuwają się o więcej niż dziesięć metrów w ciągu kilku dni.

Jednocześnie wysadzają długie bruzdy w piaszczystym dnie i pchają przed sobą, niczym buldożery, masę piasku. Co więcej, naukowcy dzień i noc specjalnie śledzą badane obszary pustyni na całym obwodzie i nie zauważyli jeszcze ani jednego „pomocnika” w pobliżu głazów. W okolicy tzw. Wielkiego Kanionu jest też wielu podróżników-kamieni, gdzie amerykańscy filmowcy często kręcą filmy z życia kowbojów. Nawiasem mówiąc, w tym kanionie praktycznie nie ma roślinności, ponieważ „kamienie” poruszające się tam iz powrotem zaorały wszystko na swojej drodze.

Materialiści, którzy nie uznają prawa do istnienia dla złych duchów, szukają bardziej realistycznego wyjaśnienia tej zagadki. Jedną z popularnych wersji jest wpływ deszczu i wiatru. Naukowcy twierdzą, że kamienie się poruszają, ponieważ gdy pada deszcz, gliniasta gleba staje się śliska, a kamień zaczyna się ślizgać pod wpływem podmuchów wiatru. Ale zastosowanie tej teorii do kalifornijskiej „Doliny Śmierci” wygląda zupełnie absurdalnie.

Po pierwsze, w tych miejscach deszcz jest rzadkością. Po drugie, ślady stóp pozostawione przez kamienie są często skierowane w stronę dominujących tam wiatrów. Grupa pracowników Hampshire College próbowała w praktyce przetestować „wersję deszczową” i nic z tego nie wyszło. Gleba była obficie zwilżona wodą, cała grupa ułożyła się na kamieniu, ale nie ruszyli się. Potem obliczyli i okazało się, że nawet na mokrej glinie siła tarcia jest taka, że 500-kilogramowy kamień może zostać „zdmuchnięty” tylko przez wiatr pędzący z prędkością 400 kilometrów na godzinę. Trudno wyobrazić sobie taki huragan nawet teoretycznie…

W 1978 roku specjalna ekspedycja zbadała ruch kamieni. Z raportu sporządzonego po jego powrocie wynikało, że kamienie poruszają się podczas burzy, kiedy to zwilżona deszczem gleba staje się rzekomo „doskonale śliska”, a kamienie ślizgają się pod wpływem grawitacji. To całkiem logiczne, jeśli nie weźmiesz pod uwagę jakiegoś „ale”. Burze w tych miejscach zdarzają się co kilka lat, a kamienie nieustannie się przemieszczają.

Kamienie, które podobno ślizgają się po glebie, orają głębokie rowy. Wreszcie, gdyby szybowali pod wpływem grawitacji, wszyscy już dawno zebraliby się na nizinach. Jednak, jak wskazują ślady, niektóre z nich poruszają się nawet po zboczach!

Stwierdzono również, że prędkość ruchu w żaden sposób nie zależy od ciężaru kamienia. To w ogóle nie pasuje do żadnych ram. Gdyby siłą napędową była grawitacja, masywniejsze kamienie poruszałyby się szybciej. Gdyby siła pociągowa była głównym czynnikiem ograniczającym prędkość ruchu, małe kamienie poruszałyby się szybciej. Jednak tak nie jest.

Istnieje wersja, w której istotą zjawiska są dobowe wahania temperatury. Kamienie nagrzewające się w ciągu dnia od promieni słonecznych rozszerzają się na południe. Wraz z nadejściem nocnego chłodu zaczynają się zmniejszać i szybciej od strony północnej, gdzie były mniej rozgrzane. Więc czołgają się na południe. A z podziemnego kamienia przesuwają się ku słońcu i ciepłej powierzchni … Ale co z kamieniem Xin i dalekowschodnim "turystą"? Brak odpowiedzi.

Image
Image

Istnieje wiele hipotez, tajemnica pozostaje. Istnieją bardzo „ekstrawaganckie teorie”. Na przykład niektórzy badacze uważają, że ruchome kamienie reprezentują inną formę życia. Uważają, że życie mogło powstać na bazie krzemu, czyli krzemu. Ufolodzy zaproponowali równie fantastyczną wersję: poruszające się kamienie to albo stałe meteoryty, albo ich fragmenty. I poczuli potrzebę zmiany miejsca podczas swojej długiej podróży kosmicznej.

Niektórzy naukowcy uważają, że zjawisko to jest wynikiem wpływu właściwości geomagnetycznych planety. Ponadto kamienie „wędrują” w miejscach największych zaburzeń geomagnetycznych. Jednak nikt nie był w stanie dokładnie wyjaśnić, w jaki sposób pole geomagnetyczne zamienia się w pole antygrawitacyjne, które może przenosić ogromny głaz z miejsca na miejsce.

Ale najbardziej zaskakującą wersję przedstawili francuscy naukowcy Richard Demon i Bertrand Escolier. Ogłosili, że ich długie i dokładne badania próbek pobranych w różnych częściach globu ostatecznie potwierdziły ich przypuszczenie, że kamienie są żywymi istotami o bardzo długim i powolnym procesie życia.

„Kamienie oddychają, a wdychanie zajmuje im od trzech dni do dwóch tygodni” – mówią naukowcy. „Mają puls, który można wykryć tylko za pomocą bardzo czułego sprzętu. Każde uderzenie serca trwa około jednego dnia przy kamieniu, dlatego nie można go poczuć ani usłyszeć bez specjalnych urządzeń. Fotografując w długich odstępach czasu, udało nam się ustalić, że kamienie poruszają się niezależnie. Jeden z obserwowanych przez nas kamieni przesunął się o 2,5 mm w ciągu dwóch tygodni.”

Badania, które trwają od kilku lat, rozpoczęły się po tym, jak dr Demon przypadkowo odkrył pulsację kamienia, którego używał jako prasy w laboratorium. Głaz został specjalnie umieszczony w elektrokardiografie, a urządzenie zarejestrowało słabą, ale regularną pulsację, której źródłem mógł być tylko kamień. Richard Demon zwrócił się o pomoc do swojego kolegi, biologa Escoliera.

Badania przeprowadzone przez dwóch naukowców pozwoliły w końcu ustalić, że kamienie nie tylko żyją, oddychają i poruszają się, ale nawet, jak się wydaje, potrafią myśleć. Świat naukowy zareagował z podejrzliwością i ironią na wyniki badań. „Nie dziwi nas zachowanie naszych kolegów”, pisze R. Demon, „naprawdę trudno w to uwierzyć. Dlatego chcemy, aby inni naukowcy powtórzyli nasze eksperymenty. W końcu sami nie wiemy, co to wszystko znaczy …”

Nawiasem mówiąc, kamienie nie tylko podróżują po ziemi, ale także… latają. W 1990 roku w Ontario w Kanadzie ciężkie głazy z łatwością wzbiły się w powietrze. Podobna sytuacja powtórzyła się w tym samym roku w Ameryce, w Arkansas. Cóż, jest wiele przypadków, w których kamienie nagle spadły z nieba.

Tak więc w marcu 1888 roku w Kesterton w Anglii spadł 5-kilogramowy kawałek kwarcu; w 1960 r. w amerykańskim stanie Illinois na zaoranym polu wyrósł masywny bruk; w stanie Oklahoma w 1973 roku nastąpił prawdziwy opad skał – kilka ton kamieni spadło na ziemię w krótkim czasie.

Ciekawostka: często w miejscach, gdzie spadają duże kamienie, nie znajdują się zauważalne ślady uderzenia. Wydaje się, że kamienie, wbrew prawom fizyki, traciły prędkość podczas upadku lub wysokość ich upadku była nieznaczna. Oto martwy, zimny i bezduszny, jak kamień …

Zalecana: