Poluj Na Obce życie

Wideo: Poluj Na Obce życie

Wideo: Poluj Na Obce życie
Wideo: Cywilizacje pozaziemskie - Astronarium #79 2024, Marsz
Poluj Na Obce życie
Poluj Na Obce życie
Anonim
Polowanie na obce życie - życie pozaziemskie, życie pozaziemskie
Polowanie na obce życie - życie pozaziemskie, życie pozaziemskie

Być może ci, którzy żyją dzisiaj na Ziemi, mają znaleźć odpowiedź na jedno z najstarszych pytań interesujących ludzkość: czy jesteśmy sami we Wszechświecie?

Gdy tylko robot terenowy przyczepił się do podwodnej strony kry lodowej w jednym z jezior Alaski, odbierze sygnał z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA w Pasadenie w Kalifornii, błyska na nim reflektor. "Zadziałało!" – wykrzykuje inżynier John Leicty, skulony w namiocie na lodzie. Prawdopodobnie tego wydarzenia nie można nazwać wielkim krokiem technologicznym, ale jako pierwszy krok na ścieżce eksploracji odległego satelity innej planety zrobi.

Ponad siedem tysięcy kilometrów na południe w Meksyku geomikrobiolog Penelope Boston wędruje po kolana w wodzie przez nieprzeniknioną ciemność jaskini. Podobnie jak inni naukowcy z jej grupy, Boston założyła potężny respirator i ciągnęła puszkę z powietrzem, aby nie zatruć się siarkowodorem i tlenkiem węgla, które przedostają się do grot, a podziemny strumień myjący jej buty niesie kwas siarkowy. Nagle promień bostońskiej latarki oświetla wydłużoną kroplę gęstej półprzezroczystej cieczy, która sączy się z porowatej wapiennej ściany jaskini. – Cóż, czy to nie cudowne? Wykrzykuje.

Obraz
Obraz

Być może w zamarzniętym arktycznym jeziorze i tropikalnej jaskini wypełnionej toksycznymi oparami uda się znaleźć wskazówki, które pomogą odpowiedzieć na jedno z najtrudniejszych i najdawniejszych pytań na Ziemi: czy na Marsie istnieje życie? (No cóż, a przynajmniej gdzieś poza naszą planetą?) Życie innych światów, czy to w naszym Układzie Słonecznym, czy w pobliżu innych gwiazd, może czaić się pod lodem pokrywającym całe oceany, jak na Europie, księżycu Jowisza, lub w ciasnym uszczelnione i wypełnione gazem jaskinie, których prawdopodobnie jest wiele na Marsie. Jeśli nauczysz się identyfikować i identyfikować formy życia, które rozwijają się w podobnych warunkach na Ziemi, łatwiej będzie znaleźć coś podobnego poza nią.

Trudno powiedzieć, w którym momencie poszukiwania życia wśród gwiazd przeszły od science fiction do nauki, ale jednym z kluczowych wydarzeń było spotkanie naukowców w listopadzie 1961 roku. Jego organizatorem był Frank Drake, młody radioastronom, zafascynowany ideą odnalezienia fal radiowych obcego pochodzenia.

„Wtedy”, wspomina Drake, obecnie 84 lata, „poszukiwania pozaziemskiej inteligencji [po angielsku Search for Extraterrestrial Intelligence – SETI] były rodzajem tabu”. Jednak przy wsparciu dyrektora swojego laboratorium Frank zebrał kilku astronomów, chemików, biologów i inżynierów, aby omówić zagadnienia, którymi zajmuje się dzisiaj astrobiologia - nauka o życiu pozaziemskim.

Drake chciał, aby jego koledzy powiedzieli mu, jak mądrze byłoby poświęcić znaczną część czasu radioteleskopu na słuchanie transmisji radiowych od kosmitów i jaka metoda poszukiwania życia pozaziemskiego może być najbardziej obiecująca. Interesowało go też, ile cywilizacji może mieć nasza Galaktyka, Droga Mleczna, i przed przybyciem gości Frank napisał na tablicy równanie.

Obraz
Obraz

To słynne obecnie równanie Drake'a określa liczbę cywilizacji, które możemy wykryć, na podstawie tempa powstawania gwiazd w Drodze Mlecznej pomnożonej przez ułamek gwiazd z planetami, a następnie przez średnią liczbę planet z odpowiednimi warunkami do życia w jeden układ gwiezdny (planety muszą być wielkości Ziemi i znajdować się w strefie nadającej się do zamieszkania przez jej gwiazdę), następnie - do udziału planet, na których mogłoby powstać życie, i do udziału tych z nich, na których mogłaby powstać inteligencja pojawiają się i wreszcie do udziału tych, w których inteligentne formy życia są w stanie osiągnąć taki poziom rozwoju, aby wysyłać rozpoznawalne sygnały radiowe i przez średni czas, w którym takie cywilizacje nadal je wysyłają lub nawet istnieją.

Jeśli takie społeczeństwa są skłonne do samozniszczenia się w wojnie nuklearnej zaledwie kilkadziesiąt lat po wynalezieniu radia, to ich liczba będzie prawdopodobnie bardzo mała w danym momencie.

Równanie jest świetne, z wyjątkiem jednej niespójności. Nikt nie miał nawet mglistego pojęcia, czym są te wszystkie ułamki i liczby, z wyjątkiem pierwszej zmiennej, tempa powstawania gwiazd podobnych do Słońca. Wszystko inne było czystym domysłem. Oczywiście, gdyby naukowcy poszukujący życia w kosmosie byli w stanie wykryć pozaziemski sygnał radiowy, wszystkie te założenia stałyby się nieistotne. Ale w przypadku braku takich specjaliści od wszystkich zmiennych równania Drake'a musieli znaleźć ich dokładne wartości - aby dowiedzieć się, jak często gwiazdy typu słonecznego mają planety. Cóż, albo ujawnij tajemnicę powstania życia na Ziemi…

Minęła jedna trzecia wieku, zanim nawet przybliżone wartości mogły zostać podstawione do równania. W 1995 roku Michel Mayor i Didier Kelo z Uniwersytetu Genewskiego odkryli pierwszą planetę w innym układzie gwiazd klasy słonecznej. Ta planeta - 51 Pegasi b, 50 lat świetlnych od nas, jest ogromną kulą gazową o wielkości około połowy Jowisza; jego orbita jest tak blisko gwiazdy, że rok trwa tylko cztery dni, a temperatura na powierzchni przekracza tysiąc stopni Celsjusza.

Nikt nawet nie pomyślał, że życie może powstać w tak piekielnych warunkach. Ale odkrycie choćby jednej egzoplanety było już ogromnym sukcesem. Na początku następnego roku zespół kierowany przez Jeffreya Marcy'ego, później z Uniwersytetu San Francisco, a teraz z Berkeley, znalazł drugą egzoplanetę, a potem trzecią i tama pękła. Dziś astronomowie znają prawie dwa tysiące najróżniejszych egzoplanet – zarówno większych od Jowisza, jak i mniejszych od Ziemi; kilka tysięcy kolejnych (większość została odkryta za pomocą ultraczułego teleskopu kosmicznego Kepler) czeka na potwierdzenie odkrycia.

Obraz
Obraz

Żadna z odległych planet nie jest dokładną kopią Ziemi, ale naukowcy nie mają wątpliwości, że zostanie to odkryte w niedalekiej przyszłości. Na podstawie danych z kilku większych planet astronomowie szacują, że ponad jedna piąta gwiazd typu słonecznego ma nadające się do zamieszkania, podobne do Ziemi planety. Istnieje statystyczne prawdopodobieństwo, że najbliższy z nich znajduje się 12 lat świetlnych od nas - według kosmicznych standardów, na pobliskiej ulicy.

To zachęcające. Jednak w ostatnich latach łowcy zamieszkali na całym świecie zdali sobie sprawę, że wcale nie jest konieczne ograniczanie poszukiwań do gwiazd podobnych do Słońca. „Kiedy byłem w szkole”, wspomina David Charbonneau, astronom z Harvardu, „mówiono nam, że Ziemia krąży wokół najzwyklejszej, przeciętnej gwiazdy. Ale tak nie jest”. W rzeczywistości 70 do 80 procent gwiazd w Drodze Mlecznej to małe, stosunkowo chłodne, słabe, czerwonawe ciała - czerwone i brązowe karły.

Gdyby planeta ziemska krążyła wokół takiego karła w odpowiedniej odległości (bliżej gwiazdy niż Ziemia, aby nie zamarznąć), mogłyby się na niej rozwinąć warunki do powstania i rozwoju życia. Co więcej, planeta nie musi być wielkości Ziemi, aby nadawać się do zamieszkania. „Jeśli interesuje cię moja opinia”, mówi Dimitar Sasselov, inny astronom z Harvardu, „każda masa między jedną a pięcioma Ziemiami jest idealna”. Wydaje się, że różnorodność nadających się do zamieszkania układów gwiezdnych jest znacznie bogatsza niż Frank Drake i jego uczestnicy konferencji mogli sobie wyobrazić w 1961 roku.

A to nie wszystko: okazuje się, że różnica temperatur i różnorodność środowisk chemicznych, w których mogą się rozwijać organizmy ekstremofilne (dosłownie „miłośnicy ekstremalnych warunków”), są również większe, niż można było sobie wyobrazić pół wieku temu. W latach 70. oceanografowie, w tym sponsorowany przez National Geographic Society Robert Ballard, odkryli na dnie oceanu bardzo gorące źródła – czarnych palaczy, w pobliżu których znajdują się bogate zbiorowiska bakterii.

Obraz
Obraz

Z kolei drobnoustroje żywiące się siarkowodorem i innymi związkami chemicznymi służą jako pokarm dla bardziej złożonych organizmów. Ponadto naukowcy odkryli formy życia, które rozwijają się w gejzerach na lądzie, w lodowatych jeziorach ukrytych pod warstwą lodu antarktycznego o grubości setek metrów, w warunkach wysokiej kwasowości, zasadowości lub radioaktywności, w kryształach soli, a nawet w głębokich mikropęknięciach skalnych. wnętrzności Ziemi… „Na naszej planecie są to mieszkańcy wąskich nisz” – mówi Lisa Kaltenegger, która pracuje w niepełnym wymiarze godzin na Harvardzie i Instytucie Astronomicznym im. Maxa Plancka w Heidelbergu w Niemczech. „Jednak łatwo sobie wyobrazić, że na innych planetach to oni mogą zwyciężyć”.

Jedynym czynnikiem, bez którego według biologów życie, jakie znamy, nie może istnieć, jest woda w stanie ciekłym – potężny rozpuszczalnik zdolny do dostarczania składników odżywczych do wszystkich części ciała. Jeśli chodzi o nasz układ słoneczny, po wyprawie międzyplanetarnej stacji Mariner 9 na Marsa w 1971 roku wiemy, że kiedyś po powierzchni Czerwonej Planety płynęły strumienie wody. Być może tam też istniało życie, przynajmniej mikroorganizmy - i niewykluczone, że niektóre z nich mogły przetrwać w płynnym ośrodku pod powierzchnią planety.

Na stosunkowo młodej lodowej powierzchni Europy, księżyca Jowisza, widoczne są pęknięcia, wskazujące na falowanie oceanu pod lodem. W odległości około 800 milionów kilometrów od Słońca woda powinna zamarznąć, ale w Europie, pod wpływem Jowisza i kilku innych jego satelitów, stale zachodzą zjawiska pływowe, dzięki którym uwalniane jest ciepło, a woda pod warstwa lodu pozostaje płynna. Teoretycznie też tam może istnieć życie.

W 2005 roku sonda Cassini NASA odkryła gejzery wodne na powierzchni Enceladusa, kolejnego księżyca Jowisza; badania przeprowadzone przez Cassini w kwietniu br. potwierdziły obecność podziemnych źródeł wody na tym księżycu. Jednak naukowcy nie wiedzą jeszcze, ile wody kryje pokrywa lodowa Enceladusa ani jak długo woda pozostaje w stanie ciekłym, służąc jako kolebka życia. Tytan, największy księżyc Saturna, ma rzeki i jeziora oraz pada deszcz. Ale to nie jest woda, ale ciekłe węglowodory, takie jak metan i etan. Być może tam jest życie, ale bardzo trudno sobie wyobrazić, co to jest.

Mars jest znacznie bardziej podobny do Ziemi i znacznie bliżej niej niż wszystkie te odległe satelity. A z każdego nowego pojazdu zjeżdżającego oczekujemy wieści o odkryciu tam życia. A teraz łazik Curiosity NASA bada krater Gale, gdzie miliardy lat temu znajdowało się ogromne jezioro, warunki, w których, sądząc po składzie chemicznym osadów, sprzyjały istnieniu drobnoustrojów.

Oczywiście jaskinia w Meksyku to nie Mars, a jezioro na północnej Alasce to nie Europa. Ale to poszukiwanie życia pozaziemskiego doprowadziło astrobiologa NASA Kevina Handa i członków jego zespołu, w tym Johna Lakety'ego, do jeziora Sukok na Alasce. I w tym celu Penelope Boston i jej koledzy wielokrotnie wspinają się do trującej Cueva de Villa Luz w pobliżu meksykańskiego miasta Tapihulapa.

Astrobiolog Kevin Hand przygotowuje się do wystrzelenia robota pod lodem jeziora Sukok na Alasce.

Obraz
Obraz

W obu przypadkach naukowcy testują nowe technologie poszukiwania życia w warunkach przynajmniej częściowo podobnych do tych, w jakich mogą znaleźć się sondy kosmiczne. W szczególności szukają "śladów życia" - geologicznych lub chemicznych znaków wskazujących na jego obecność teraz lub w przeszłości.

Weźmy na przykład meksykańską jaskinię. Orbiterzy uzyskali informację, że na Marsie znajdują się puste przestrzenie. Co by było, gdyby mikroorganizmy przetrwały tam po tym, jak planeta straciła atmosferę i wodę na powierzchni około trzech miliardów lat temu? Mieszkańcy marsjańskich jaskiń musieliby znaleźć inne źródło energii niż światło słoneczne – tak jak kropla szlamu, która zachwyciła Boston. Naukowcy określają te nieatrakcyjne smugi jako snotyty przez analogię ze stalaktytami. [W języku rosyjskim termin ten może brzmieć jak „zasmarkany”. - Około. tłumacz.] W jaskini są ich tysiące, od centymetra do pół metra długości i wyglądają nieatrakcyjnie. W rzeczywistości jest to biofilm - społeczność drobnoustrojów, które tworzą lepką, lepką bańkę.

„Mikroorganizmy, które tworzą snotyty, są chemotrofami” – wyjaśnia Boston. „Utleniają siarkowodór, jedyne dostępne dla nich źródło energii, i uwalniają ten śluz”. Snotyty to tylko jedna z lokalnych społeczności mikroorganizmów. Boston, stypendysta New Mexico Institute of Mining and Technology oraz National Caves and Krast Research Institute, mówi: „W jaskini jest około tuzina takich społeczności. Każdy ma bardzo charakterystyczny wygląd. Każdy jest wbudowany w inny system żywieniowy.” Jedna z tych społeczności jest szczególnie interesująca: nie tworzy kropli ani bąbelków, ale pokrywa ściany jaskini wzorami plam i linii, podobnych do hieroglifów.

Astrobiolodzy nazwali te wzory biowermami, od słowa „wermikuł” - ozdoba z loków. Okazuje się, że takie wzory „rysują” nie tylko mikroorganizmy żyjące w podziemiach jaskiń. „Ślady takie jak te pojawiają się w wielu różnych miejscach, w których brakuje pożywienia”, mówi Keith Schubert, inżynier i specjalista od systemów obrazowania z Baylor University, który udał się do Cueva de Villa Luz, aby skonfigurować kamery do długoterminowego monitorowania w jaskini. … - Korzenie traw i drzew również tworzą biowermy w regionach suchych; to samo dzieje się podczas formowania gleb pustynnych pod wpływem zbiorowisk bakteryjnych, a także porostów.”

Dzisiaj ślady życia, których poszukują astrobiolodzy, to głównie gazy, takie jak tlen, które wydzielają żywe organizmy na Ziemi. Jednak społeczności tlenowe mogą być tylko jedną z wielu form życia. „Dla mnie”, mówi Penelope Boston, „biovermy są interesujące, ponieważ pomimo różnej skali i charakteru manifestacji, wzory te są wszędzie bardzo podobne”.

Boston i Schubert uważają, że pojawienie się biowermów, uwarunkowane prostymi zasadami rozwoju i walki o zasoby, może służyć jako wskaźnik życia charakterystycznego dla całego Wszechświata. Co więcej, biowermy utrzymują się nawet po śmierci samych społeczności drobnoustrojów. „Jeśli łazik znajdzie coś takiego w podziemiach marsjańskiej jaskini”, mówi Schubert, „od razu wiadomo, na czym się skupić”.

W podobnym celu pracują nad jeziorem Sukok drżący naukowcy i inżynierowie. Jeden z badanych obszarów jeziora znajduje się obok obozowiska trzech małych namiotów, które nazwali "NASAville", inny - z jednym namiotem - znajduje się około kilometra dalej. Ponieważ bąbelki metanu wydzielające się na dnie jeziora zaburzają wodę, tworzą się na niej połynie, a żeby przedostać się z jednego obozu do drugiego skuterem śnieżnym, trzeba jechać okrężną trasą – inaczej nie spadniemy przez lód na długo.

Obraz
Obraz

To dzięki metanowi w 2009 roku naukowcy po raz pierwszy zwrócili uwagę na Sukok i inne pobliskie jeziora na Alasce. Gaz ten jest uwalniany przez bakterie tworzące metan, rozkładając materię organiczną, a tym samym służy jako jeden ze znaków życia, które mogą wykryć astrobiolodzy. Jednak metan uwalniany jest na przykład podczas erupcji wulkanicznych, które powstają naturalnie w atmosferze planet olbrzymów, takich jak Jowisz, a także w atmosferze księżyca Saturna Tytana. Dlatego dla naukowców ważne jest rozróżnienie między metanem pochodzenia biologicznego a metanem ze źródeł niebiologicznych. Jeśli przedmiotem badań jest pokryta lodem Europa, jak u Kevina Handa, to jezioro Sukok nie jest najgorszym miejscem do przygotowania.

Handlowiec, stypendysta National Geographic Grant for Young Explorers, faworyzuje Europę nad Marsem z jednego powodu. „Powiedzmy”, mówi, „udajemy się na Marsa i znajdujemy pod jego powierzchnią żywe organizmy, które mają DNA, tak jak na Ziemi. Może to oznaczać, że DNA jest uniwersalną cząsteczką życia i jest to bardzo prawdopodobne. Ale może to również oznaczać, że życie na Ziemi i na Marsie ma wspólne pochodzenie.”

Wiadomo na pewno, że fragmenty skał wybite z powierzchni Marsa w wyniku uderzenia asteroidy dotarły na Ziemię i spadły w postaci meteorytów. Prawdopodobnie i fragmenty skał ziemskich dotarły do Marsa. Gdyby w kosmicznych wędrowcach znajdowały się żywe mikroorganizmy, które mogłyby przetrwać podróż, urodziłyby życie na planecie, na której „wylądowały”. „Jeżeli okaże się, że marsjańskie życie opiera się na DNA”, mówi Hand, „będzie nam trudno określić, czy powstało ono niezależnie od Ziemi”. Tutaj Europa znajduje się znacznie dalej od nas. Jeśli znajdzie się tam życie, wskaże jego niezależne pochodzenie - nawet z DNA.

Europa niewątpliwie ma warunki do życia: jest mnóstwo wody, a na dnie oceanu mogą znajdować się gorące źródła, które dostarczają mikroelementów. Czasami na Europę spadają komety, które zawierają materię organiczną, która również przyczynia się do rozwoju życia. Dlatego pomysł wyprawy na ten księżyc Jowisza wydaje się bardzo atrakcyjny.

Pod popękaną pokrywą lodową Europy, którą widzimy na tym zdjęciu z sondy Galileo, znajduje się ocean, w którym można znaleźć wszystkie warunki niezbędne do życia.

Obraz
Obraz

Niestety start statku kosmicznego, który według amerykańskiej National Research Council kosztowałby 4,7 miliarda dolarów, był rozważany, choć naukowo uzasadniony, ale zbyt drogi. Zespół z Jet Propulsion Laboratory, kierowany przez Roberta Pappalardo, wrócił do planów i opracował nowy projekt: Europa Clipper orbitowałby wokół Jowisza, a nie Europy, co zużyłoby mniej paliwa i zaoszczędziło pieniądze; jednocześnie zbliży się do Europy 45 razy, aby naukowcy mogli zobaczyć jej powierzchnię i określić skład chemiczny atmosfery, a pośrednio oceanu.

Nowy projekt będzie kosztował mniej niż 2 miliardy dolarów, powiedział Pappalardo. „Jeśli ten pomysł zostanie zatwierdzony”, mówi, „możemy wystartować na początku lub w połowie lat dwudziestych”. Pojazd startowy Atlas V pomoże dotrzeć do Europy w ciągu sześciu lat, a jeśli nowy system startowy, nad którym pracuje NASA, będzie w to zaangażowany, to w ciągu zaledwie 2,7 roku.

W Laboratorium Napędów Odrzutowych NASA naukowcy badają sondę podobną do tej, która wkrótce będzie w stanie przeniknąć pod lodem księżyca Jowisza Europa.

Obraz
Obraz

Prawdopodobnie Clipper nie będzie w stanie znaleźć życia na Europie, ale zbierze dane uzasadniające kolejną ekspedycję, już pojazdem opadającym, który będzie pobierał próbki lodu i badał jego skład chemiczny, tak jak zrobiły to łaziki. Ponadto Clipper wskaże najlepsze miejsca do lądowania. Następny krok po lądowniku – wysłanie sondy do Europy w celu zbadania oceanu – może być znacznie trudniejszy: wszystko będzie zależeć od grubości pokrywy lodowej. Naukowcy proponują również rozwiązanie awaryjne: zbadanie jeziora, które może znajdować się blisko powierzchni lodu. „Kiedy w końcu narodzi się nasz okręt podwodny”, mówi Hand, „będzie to Homo sapiens w porównaniu z australopitekiem, którego testujemy na Alasce”.

Urządzenie, które będzie testowane na jeziorze Sukok, czołga się po spodzie 30-centymetrowej kry, przytulając się do niej, a jego czujniki mierzą temperaturę, poziom zasolenia i kwasowości oraz inne parametry wody. Nie szuka jednak żywych organizmów bezpośrednio – to zadanie naukowców pracujących po drugiej stronie jeziora. Jednym z nich jest John Priscu z University of Montana, który w zeszłym roku odkrył żywe bakterie w jeziorze Willians, położonym 800 metrów pod pokrywą lodową Antarktydy Zachodniej. Wraz z geobiologiem Alison Murray z Instytutu Badań nad Pustyniami w Reno w stanie Nevada Priscu zastanawia się, jakie muszą być warunki zimnej wody, aby podtrzymać życie i kto tam mieszka.

Choć badanie ekstremofili jest przydatne dla zrozumienia natury życia poza naszą planetą, dostarcza tylko ziemskich wskazówek, aby rozwikłać pozaziemskie tajemnice. Jednak już niedługo będziemy mieli inne sposoby na znalezienie brakujących zmiennych w równaniach Drake'a: NASA zaplanowała rozpoczęcie pracy teleskopu - TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite, czyli satelita do badania przelatujących egzoplanet, czyli tych, które mijają na tle dysku ich gwiazdy) w 2017 roku. TESS będzie nie tylko poszukiwać planet w pobliżu najbliższych nam gwiazd, ale także identyfikować ślady gazów w ich atmosferze, wskazujące na obecność życia. Chociaż stary Hubble pozwolił na odkrycie chmur na superziemi - GJ 1214b.

Obraz
Obraz

Fascynacja poszukiwaniem śladów życia i ekstremofili sugeruje jednak, że na wszystkich planetach molekuły istot żywych zawierają węgiel, a woda służy jako rozpuszczalnik. Jest to całkowicie do przyjęcia, ponieważ węgiel i woda są szeroko rozpowszechnione w naszej galaktyce. Ponadto po prostu nie wiemy, jakimi znakami szukać życia niewęglowego. „Jeśli wyjdziemy z takich pomieszczeń w naszych poszukiwaniach, możemy w ogóle nic nie znaleźć”, mówi Dimitar Sasselov. „Musisz sobie wyobrazić przynajmniej niektóre z możliwych alternatyw i zrozumieć, na co jeszcze musisz zwrócić uwagę podczas badania obcej atmosfery”. Wyobraźmy sobie na przykład, że zamiast panującego na Ziemi obiegu węgla, obieg siarki…

Wśród tych na wpół fantastycznych projektów idea, od której astrobiologia rozpoczęła się pół wieku temu, jest całkowicie zagubiona. Frank Drake, chociaż oficjalnie przeszedł na emeryturę, nadal poszukuje pozaziemskich sygnałów – poszukiwania, które, jeśli mu się powiedzie, przyćmią wszystko inne. Pomimo faktu, że finansowanie SETI prawie się skończyło, Drake jest entuzjastycznie nastawiony do nowego projektu - poszukiwania błysków światła emitowanych przez cywilizacje pozaziemskie zamiast sygnałów radiowych. „Musimy wypróbować wszystkie opcje”, mówi, „ponieważ tak naprawdę nie wiemy, co i jak naprawdę robią kosmici”.

Zalecana: