Latający Mnich Z Copertino

Wideo: Latający Mnich Z Copertino

Wideo: Latający Mnich Z Copertino
Wideo: St Joseph of Cupertino The Reluctant Saint 2024, Marsz
Latający Mnich Z Copertino
Latający Mnich Z Copertino
Anonim
Latający mnich z Copertino - lewitacja, mnich
Latający mnich z Copertino - lewitacja, mnich

W ostatnich publikacje o lewitacji już wzmiankowany imię tej fenomenalnej osoby. Teraz nadszedł czas, aby dowiedzieć się o nim więcej.

Obraz
Obraz

Cuda „Latający mnich z Copertino” (Włochy) jest jednym z najbardziej uderzających, a jednocześnie być może najlepiej udokumentowanym przypadkiem w historii.

Józefa z Copertino dokonywał wyczynów aeronautycznych, wyraźnie pozostając w stanie całkowitej ekstazy, a takie umiejętności intrygowały nie tylko władze kościelne, ale i samego siebie. I choć takie zdolności wydają się laikowi współczesnym zupełnie nieprawdopodobne, to lista świadków jest zdumiewająca zarówno wielkością, jak i znaczeniem wymienionych w niej osób.

Wśród tych, którzy gardzili siłami ziemskiej grawitacji Józef Deza, urodzony w Copertino w 1603 roku, był najbardziej znany. Nie tylko wzbił się w powietrze, ale potrafił latać jak ptak! Tysiące oszołomionych naocznych świadków było świadkami jego lotów.

Inni święci mogli wspinać się na niewielką wysokość tylko przez krótki czas i często w dość wątpliwych okolicznościach. Ale podróże lotnicze Józefa były niezwykle spektakularne, długie i odbywały się przed najbardziej autorytatywnymi ludźmi w tamtych czasach w Europie. 10 lipca 1657 r., wysłany przez papieża do klasztoru Osimo, „przeleciał w powietrzu cztery stopy nad ziemią do drzewa migdałowego oddalonego o trzydzieści jardów”.

Innym razem „frunął jak ptak ze środka świątyni do górnego ołtarza, na odległość czterdziestu jardów”. I w religijnej ekstazie jakoś wzniósł się na drzewo oliwne i usiadł na gałęzi. Pozostał tam przez pół godziny, kołysząc się jak wrona, aż wniesiono i usunięto drabinę.

Te i wiele innych niesamowitych lotów zostały potwierdzone zeznaniami osób o nieskazitelnej reputacji. Wśród nich są Jego Świątobliwość Papież Urban VIII, Księżniczka Maria Sabaudia, Kardynał Facchinetti, Wielki Admirał Kastylii, znani lekarze i wielu innych.

Widok unoszącego się na niebie mnicha wywarł na obserwatorach inne wrażenie. W 1645 r. hiszpański poseł i jego żona udali się do Asyżu, aby zobaczyć Józefa, którego sława dotarła do ich kraju. Gdy tylko weszli do kościoła Świętego Bractwa, mnich, według nich, „wzniósł się w górę, przeleciał nad ich głowami dwanaście jardów do posągu, gdzie usiadł, pomodlił się trochę i z głośnym krzykiem poleciał z powrotem do swojego miejsce."

Obraz
Obraz

Żona posłańca zemdlała i trzeba było dużo soli trzeźwiącej, żeby ją opamiętać. Johann, książę Brunszwiku, był tak poruszony tym, co zobaczył, że wybuchnął płaczem, wyrzekł się luteranizmu, który wyznawał, i został gorliwym katolikiem.

Jako chłopiec Joseph Deza został uczniem szewca, ale pragnąc życia duchowego, w wieku siedemnastu lat został przyjęty jako nowicjusz do klasztoru kapucynów. Okazał się jednak tak głupi i niezręczny, że po ośmiu miesiącach został wyrzucony z klasztoru i rozebrany, co pogrążyło go w głębokim smutku.

Niemniej jednak dzięki swojej pokorze, modlitwie i wytrwałości osiągnął drugie przyjęcie do bractwa i chociaż był bardzo niewrażliwy na boskie nauki, tak wyróżniał się swoją pobożnością, że w wieku dwudziestu dwóch lat otrzymał święcenia kapłańskie, a trzy lata później został księdzem.

W tym czasie rozpoczęła się jego słynna aeronautyka, a jego sława jako świętego stała się taka, że tysiące ludzi przybyło do Włoch, aby go zobaczyć. Jednak jego mentorzy w Neapolu wcale nie byli zachwyceni ani zachwyceni; wręcz przeciwnie, stawali się coraz bardziej podejrzliwi. Józef, ogłoszony błaznem i bluźniercą, został wezwany na święte nabożeństwo i oskarżony o oszukanie motłochu fałszywymi cudami.

Jednak dowody na jego korzyść były tak przekonujące zarówno dla władz świeckich, jak i duchowych, że został zwolniony. Ale wciąż był traktowany z dezaprobatą i podejrzliwością. Latającego kardynała wciąż można było przyjąć, ale wisząca w powietrzu zakonnica nie była dobra.

Papież nakazał wysłać Józefa do Asyżu, aby opadło podniecenie wokół niego. Przybył tam 30 kwietnia 1639 r., ale na tym cuda się nie skończyły. Znowu plotki o jego wyborze do Boga i lotach lotniczych przyciągnęły do niego tłumy, ku oburzeniu opata klasztoru.

Obraz
Obraz

Następnie Józef został przeniesiony do innego klasztoru w Pietrarubii, ale jego fantastyczne podróże lotnicze trwały nadal, a on stał się jeszcze bardziej sławny niż wcześniej. Na jego nabożeństwa zjeżdżali się ludzie ze wszystkich prowincji, kościół był pełen wiernych, tak że nie było gdzie klękać. Ale w chwilach ekstazy Józef wznosił się i był widoczny dla wszystkich na kolanach w modlitwie, czasami przez pół godziny.

A potem, zaledwie trzy miesiące później, specjalnym dekretem papieża został wysłany do klasztoru kapucynów w Fossombronie. Ale nadal latał, a jego sława rosła. I znowu tata kazał mu zacząć. W końcu trafił do klasztoru Bractwa w Osimo, starożytnym mieście w regionie Marsha.

Tam zmarł 18 września 1663 r. Ale nawet umierając, nadal leciał przed lekarzami, którzy go leczyli, a raz unosił się w powietrzu przez piętnaście minut.

Chirurg Francesco Pierpaoli i terapeuta dr Giacinto Carusi obserwowali zachowanie pacjentki. Pierwszy z nich napisał: „Zauważyłem, że wstał z krzesła na szerokość dłoni. Próbowałem włożyć go z powrotem na miejsce, ale nie mogłem. Dr Karuzi i ja uklękliśmy, żeby lepiej widzieć, i upewniliśmy się, że ojciec Joseph wisi w powietrzu. W końcu spowiednik polecił mu wyzdrowieć i ksiądz Józef powoli opadł na ławkę”.

Przez całe jego życie zarejestrowano co najmniej sto lotów. Prawdopodobnie było ich więcej. Pierwsza, według Bernino, który skompilował swoją biografię pod naciskiem Watykanu, miała miejsce w kościele Grotella w Boże Narodzenie 1627 roku. W nawie wielu pasterzy tłoczy się z fletami, zamierzając uczcić ten święty i szczęśliwy dzień.

Józef był tak uradowany, że nagle „wypowiedział jęk, potem głośny krzyk i jednocześnie wzbił się w powietrze. Doleciał do środka kościoła, jak ptak, na odległość około czterdziestu metrów i wylądował na górnym ołtarzu. Pozostał tam przez około piętnaście minut, zanim zszedł na ziemię. Pasterze byli zdumieni tym cudem”.

W ogrodzie Fossombrone złapał kiedyś młode jagnię, ułożył je na ramionach i wzbił się w niebo na wysokość okolicznych drzew. Pozostał tam na kolanach przez dwie godziny. Wszystko to działo się na oczach zdumionych gości ogrodów, którzy pospiesznie dzwonili do innych, a następnie składali świadectwo.

Ataki boskiego uniesienia powtarzał regularnie, prawie przy każdej mszy, aw klasztornych zapisach odnotowuje się, że piętnaście razy poleciał samotnie przed obrazem Matki Boskiej. Czasami zabierał ze sobą innych na loty. W religijnej ekstazie złapał kiedyś innego księdza i obaj zostali uniesieni z ziemi w bardzo niesamowity sposób.

W Asyżu, opętany mężczyzna, Balthazar Rossi, został przywieziony do Józefa na uzdrowienie. Szaleniec ukląkł przed mnichem, a Ojciec Józef, kładąc mu rękę na głowie, powiedział: „Nie bój się Baltazarze! Oddaj się Bogu i Jego Świętej Matce!”

Potem, ściskając włosy szaleńca, wydał swój zwykły krzyk, obaj unieśli się w powietrze i zawisli nad ziemią przez jakieś piętnaście minut. Następnie wylądowali bezpiecznie i Balthazar został uwolniony. Notatki nie mówią, czy pacjent był wyleczony, ale widać, że ten dzień pamiętał na długo.

Obraz
Obraz

W Neapolu Józef modlił się pewnego ranka w kościele św. Jerzego, kiedy z głośnym krzykiem wzniósł się do górnego ołtarza i znalazł się wśród kwiatów i płonących świec. Znajdujące się wówczas w kościele siostry zakonne św. Podobne wyczyny świętowano w innych kościołach.

Nie trzeba dodawać, że generał Zakonu Kapucynów był bardzo zaniepokojony i zakłopotany i wkrótce Józef znalazł się przed samym papieżem Urbanem VIII. Cześć, jaka ogarnęła mnicha przy tej okazji, ponownie doprowadziła go do ekstazy. Wystartował przed Jego Świątobliwością i był w powietrzu, dopóki generał zakonu nie nakazał mu powrotu na ziemię. Zdumiony papież przyznał, że był świadkiem cudownego zdarzenia, a pod tą datą w archiwach watykańskich znajduje się odpowiedni wpis.

Loty, nad którymi najwyraźniej Józef nie miał kontroli, trwały 35 lat, aż do jego śmierci. Umiejętność latania, chociaż uważano ją za nieodłączną od boskości, była jednocześnie dana wybranym jako błogosławieństwo z góry.

Loty często wywoływały gniew władz świeckich i różnych zgromadzeń; jeden biskup był zirytowany, gdy Józef przerwał uroczystość Mszy, nagle wznosząc się w powietrze. Co więcej, przez większość tych 35 lat zabroniono mu udziału w śpiewie chóru i różnych procesjach właśnie z powodu tak niepokojącego wpływu na innych. Później Józef zmuszony był jeść sam, po kilkukrotnym spokojnym spotkaniu w refektarzu ożywiały efekty komiczne.

Pewnego dnia podczas kolacji leciał, machając kawałkiem ryby; innym razem unosił się nad ziemią podczas komunii, jego sandały spadły, a jego bose, zrogowaciałe stopy były widoczne dla wszystkich obecnych. Takie incydenty doprowadziły do niepoważnych nastrojów pozostałych braci i dlatego Józef musiał zostać odizolowany.

Dzisiaj ludzie są sceptycznie nastawieni do samej możliwości lotów Józefa, ale dowody na ich temat są bardzo przekonujące. Zeznań o jego aeronautyce nie zebrano wiele lat później, ale zostały one zarejestrowane na miejscu i zweryfikowane przez wiarygodnych, wykształconych i spostrzegawczych świadków.

Krótko przed śmiercią Józefa przełożony zakonu Jakub (James) Ravensky polecił, aby wszystkie informacje na jego temat zostały zebrane i zapisane przez brata Roberta Nuti z Asyżu. Nuti znał samego mnicha. Zebrał zeznania wielu świadków, starannie je skopiował i przekazał na przechowanie władzom katolickim już kilka miesięcy po śmierci Józefa.

Dokumenty były przechowywane w Watykanie do 1753 roku, kiedy to stały się przedmiotem badań Prospera Lambertiniego, przyszłego papieża Benedykta XIV. Był posiadaczem wiary, do którego obowiązków należało najdokładniejsze badanie życia kandydatów do kanonizacji.

Relikwie Józefa Deza

Obraz
Obraz

Nie szczędził czasu na badanie dowodów. To, że inspektorzy ówczesnego kościoła byli podejrzliwi i wrogo nastawieni do mnicha dokonującego cudu, można zrozumieć na przykładzie wezwania Józefa do Inkwizycji kilka lat wcześniej.

Ostatecznie konkluzja Inkwizycji brzmiała: „Świadectwa osób o bezwarunkowej nieomylności świadczą o wzniesieniu się w powietrze i długich lotach tego sługi Bożego, Józefa z Kopertinu”.

Jak w rzeczywistości zakonnikowi udało się przezwyciężyć siłę grawitacji? Na to pytanie nie można odpowiedzieć. Być może ta tajemnica jest podobna do tej, która wyjaśnia, jak Elia i inni prorocy z Pisma Świętego wzbili się w powietrze. Ale jeśli nie wyciągniesz oskarżeń o zmowę lub masowe halucynacje do incydentu z Ojcem Józefem, jego loty miały miejsce.

Zalecana: